W sobotę minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w związku z upublicznionymi przez tygodnik "Wprost" nagraniami podsłuchanych rozmów polityków złożył do prokuratury zawiadomienie o działaniu zorganizowanej grupy przestępczej. Treść rozmowy Sikorskiego z ministrem finansów Jackiem Rostowskim ujawniona została w ubiegłym tygodniu przez "Wprost".Roman Giertych, który jest pełnomocnikiem i Sikorskiego, i Rostowskiego wyjaśniał w radiu Zet, że chodzi o rozszerzenie wcześniejszego zawiadomienia dotyczącego art. 267 kodeksu karnego (zagrożonego karą do 2 lat więzienia) o ściganie zorganizowanej grupy przestępcze - art. 258 (mówiący o tym, że za udział w "zorganizowanej grupie albo związku", które mają na celu popełnienie przestępstwa, grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5). Popularność Sikorskiego wzrośnie - W naszym przekonaniu to, co już wiemy, świadczy o tym, że mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą i dlatego w ten sposób trzeba ich ścigać. Istotne jest to, że grupa nie nawiązuje kontaktu w celu dokonania pojedynczych przestępstw, lecz z góry zakłada systematyczne ich popełnianie. Jeżeli jest grupa ludzi, która umawia się w celu dokonywania systematycznych przestępstw i ma pewną zorganizowaną strukturę, to jest to zorganizowana grupa przestępcza - wyjaśnił. Nie wierzę, żeby w Polsce ktoś nagrywał polityków i żeby to nie wypłynęło bez udziału zorganizowanej grupy albo zorganizowanych służb specjalnych - ocenił mecenas. Pytany o treść rozmowy Sikorskiego z Rostowskim, dodał, że jego zdaniem popularność szefa MSZ w Polsce wzrośnie, bo "wielu uważa tak jak Radosław Sikorski, że sojusz z Amerykanami jest pozytywny, ale ma też swoje minusy". - Nie epatowałbym takimi podsłuchanymi rozmawiamy.(...) Jeśli zezwolimy na to, aby wyciągnąć konsekwencje z faktu, że komuś nagrano prywatną rozmowę to zaraz nas też to spotka. Bo każdy prowadzi prywatne rozmowy i nikt nie chciałby, aby jego prywatne rozmowy były ujawniane - dodał Giertych. Zaznaczył również, że oczywiste jest to, iż taśmy z podsłuchami przekazano ABW, bo - jak mówił - to ABW prowadzi śledztwo. - Prokuratura prowadzi postępowania poprzez określone organy. To, że ABW prowadzi czynności procesowe to jest zupełnie oczywiste - zaznaczył. Zarzuty dla czterech osób Śledztwo w sprawie nielegalnego podsłuchiwania polityków prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Postawiła już zarzuty czterem osobom: dwóm biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce (zgadzają się na podawanie nazwisk) oraz dwóm kelnerom z restauracji, w których dokonywano podsłuchów Łukaszowi N. i Konradowi L. Zarzuty dotyczą art. 267 par. 3 i 4 Kodeksu karnego, które stanowią, że do dwóch lat więzienia grozi temu, "kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem" oraz temu, kto przekazuje tak pozyskaną informację innej osobie. W ubiegłym tygodniu rzeczniczka prokuratury Renata Mazur poinformowała, że analiza materiału dowodowego nie pozwoliła na przypisanie podejrzanym udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Wyjaśniła, że brak jest elementów charakterystycznych dla takiej grupy jak: trwała struktura, więzy organizacyjne, trwałość zaspokajania potrzeb grupy, czerpanie z przestępstw stałych dochodów. W połowie czerwca tygodnik "Wprost" upublicznił podsłuchane rozmowy szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza i szefa NBP Marka Belki oraz b. wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza i b. ministra transportu Sławomira Nowaka. O kolejnych podsłuchach rozmów - szefa MSZ Radosława Sikorskiego i b. wicepremiera, b. ministra finansów Jacka Rostowskiego, b. rzecznika rządu Pawła Grasia, ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego, wiceministra w tym resorcie Zdzisława Gawlika i prezesa PKN Orlen Jacka Krawca "Wprost" napisał w miniony w poniedziałek. Z dotychczasowych ustaleń prokuratury wynika, że od lipca 2013 r. podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych.(PAP)