przekonał premiera Kaczyńskiego, by przesunąć część puli na wyrównywanie szans edukacyjnych z koszyka samorządowego do koszyka . Minister chce wydać te pieniądze na zajęcia pozalekcyjne w latach 2007-13. I dodatkowo wynagrodzić za te zajęcia nauczycieli, którym wcześniej obiecał wysokie podwyżki. Rząd podjął decyzję 29 listopada, gdy dzielił dotacje UE na edukację w ramach programu "Kapitał ludzki" - przypomina dziennik. - Ministrowie uznali, że wyrównywanie szans edukacyjnych w skali Polski należy koordynować centralnie - mówi minister rozwoju Grażyna Gęsicka. - Gdyby zajęły się tym samorządy, mogłoby to likwidować różnice szans edukacyjnych jedynie w ramach regionów - dodaje. - W ten sposób samorządy tracą wpływ na politykę edukacyjną na swoim terenie - oburza się przewodnicząca sejmowej komisji edukacji Krystyna Szumilas (PO). Dyrektor ds. funduszy unijnych w śląskim urzędzie marszałkowskim Elżbieta Bieńkowska uważa, że potrzeb lokalnych nie da się sprawnie zaspokajać z Warszawy. Regiony wiedzą lepiej, czego im trzeba. Dla MEN wszystko jest w porządku. - Nie zmienił się charakter wsparcia, tylko sposób wdrażania - odpisuje "Gazecie" biuro prasowe resortu. - Nieprawda - twierdzi Szumilas - MEN nie poradzi sobie z wykorzystaniem unijnych pieniędzy. Już są kłopoty z dużo mniejszymi kwotami. Na lata 2004-06 dostaliśmy 58 mln zł na alternatywne formy wychowania przedszkolnego (np. kluby przedszkolaka w małych miejscowościach), a wydaliśmy tylko 2 mln - alarmuje. W sumie z unijnych dotacji na lata 2004-06 MEN miał do wydania ponad 546 mln euro. Wykorzystał mniej niż jedną czwartą - pisze "Gazeta Wyborcza".