zgłaszał pomysł instytucji pilnującej wychowania młodzieży, rządził w nim jeszcze . NIW od początku budził kontrowersje - przypomina dziennik. Jego cele były niekonkretne: opracowywanie programów wychowawczych, szkolenie nauczycieli, kontrolowanie mediów, czy nie pojawiają się w nich szkodliwe dla dzieci i młodzieży treści. Miał też mieć prezesa i trzech wiceprezesów i około stu pracowników. I na to 11 mln zł. Opozycja nie chciała instytucji, która "centralnie będzie wychowywała młodzież". Pomysł dwukrotnie nie przeszedł przez sito rządowe. Sprzeciwiała się minister finansów , bo pieniądze na NIW miał kontrolować Sejm, a nie rząd. W końcu w maju rząd przesłał projekt do Sejmu - czytamy w gazecie. Tam jednak utknął on w sejmowej podkomisji. Jej przewodniczący (PiS) tłumaczył, że to opozycja blokuje prace. Także nowy minister edukacji z chciał sam wprowadzać własne pomysły wychowawcze. A gdyby powołano NIW, musiałby je konsultować m.in. z MSWiA i ministrem sprawiedliwości. Dlatego najpierw Giertych zapowiadał, że chce NIW koniecznie podporządkować MEN. Miał opracować taką autopoprawkę, ale do Sejmu nie trafiła. - Pracujemy na pół gwizdka. Bo jak myśleć nad projektem, o którym wiadomo, że się radykalnie zmieni? - zastanawiał się w październiku Górski. Autopoprawki MEN nie ma do dziś, więc kilka dni temu podkomisja zakończyła prace i projekt ustawy o NIW w styczniu trafi pod obrady Sejmu. Okazuje się jednak, że w budżecie na 2007 r. nie przewidziano na niego ani grosza. Za to aż 50 mln zł dostał minister Giertych na realizację pokrewnego projektu "Zero tolerancji dla przemocy w szkole". Co w takim razie będzie z Instytutem? - "Gazeta Wyborcza" zapytała Giertycha. "Nie będzie NIW" - odpowiedział. Nie uzasadnił jednak tej decyzji.