"Już wiele dni upłynęło od mojej ostatniej rady dla Pana tak więc sądziłem że się Pan ustatkował. A tu znowu wychodzą szczegóły z Pana relacji z młodymi doradcami, którym fundowaliśmy z pieniędzy podatników hotele i przejazdy za grube tysiące" - zaczyna list Giertych. "Panie Antoni! Po ostatnich moich listach w sprawie Misiewicza obiecywał Pan poprawę a tu znowu to samo" - zwraca uwagę. Giertych pyta Macierewicza czy "mógłby mianować jakiegoś doradcę, który skończyłby 25 lat?". "Tak zrobił minister Gliński, który do swojego gabinetu politycznego wicepremiera rządu RP zaprosił dojrzałego już młodzieńca, który mógł się pochwalić dwoma latami pracy w KFC na ul. Puławskiej w Warszawie. Taka niespotykana sytuacja, w której ktoś z PiS ma epizod pracy na rynku wzbudziła entuzjazm mediów. Do rządu wchodzi ktoś, kto ma za sobą uczciwą pracę krzyczały nagłówki gazet. Czy Pan nie mógłby podobnie zatrudnić kogoś z minimalnym doświadczeniem zawodowym (nie mówię tutaj koniecznie o odpowiedzialnej bądź co bądź pracy w KFC, której większość Pana kolegów nie mogłaby wykonywać, gdyż zaraz przy zamówieniu coś pokręciliby) ale chociażby kogoś o którym nie pisaliby, że rząd jest dla niego programem pierwszej pracy? Uspokoiłyby się nastroje i mógłby Pan wskazywać, że dojrzałość i doświadczenie jest u Pana w cenie" - pisze Giertych.Daje mecenas proponuje: "Tak więc Panie Antoni! Porzucamy młodzieniaszków i stawiamy na stare wygi".Giertych radzi Macierewiczowi, by na prezent świąteczny kupił swoim "młodym kolegom" kupił zestaw jego trzech książek - "Kronika Podłej Zmiany". "Tam jest wiele listów właśnie o tych Pana ekscesach. Może zrozumieją i nie będą zazdrośni o Pana nowych, dojrzałych faworytów. A jak nadal będą źli, to Pan im dokupi po lizaku i klocki lego" - czytamy.Giertych kończy list słowami: "Oj będzie miał kiedyś prokurator wiele pytań do Pana".