na konferencji prasowej. 16 lutego, decyzją prezydenta, został opublikowany raport z weryfikacji , dotyczący nieprawidłowości w Wojskowych Służbach Informacyjnych. Przed publikacją dokument otrzymali: premier, wicepremierzy oraz do zaopiniowania - marszałkowie Sejmu i Senatu. Według poniedziałkowego "Dziennika" raport, który 12 lutego Antoni Macierewicz przekazał premierowi i wicepremierom, różni się od tego, który ostatecznie podano do publicznej wiadomości. Według gazety, z listy tajnych współpracowników WSI wykreślono dwa nazwiska i dopisano jeden fragment. Dzisiaj prezydent Lech Kaczyński potwierdził, że z raportu usunięto dwa nazwiska. Giertych powiedział, że różnice w wersjach dotyczyły "nazwisk i opisu pewnych działań". Dodał, że nie może podać szczegółów, bo poniedziałek otrzymał pismo od Macierewicza, informujące, że pierwotna wersja raportu jest nadal ściśle tajna. Jak mówił, ma wątpliwości, czy w obecnej sytuacji można zaklasyfikować takie informacje jako ściśle tajne, ale "nie chciałby narażać się na konsekwencje prawne". Razem z pismem, Macierewicz przesłał Giertychowi elektroniczną wersję opublikowanego raportu. Według Giertycha, różnice dotyczyły większej liczby osób niż dwie, ale - jak powiedział - szczegółowo nie porównywał wersji. Wicepremier przyznał, że nie rozumie, dlaczego z raportu wykreślono dane fragmenty. Podkreślił, że zgodnie z prawem, zmiana raportu jest możliwa, ale procedura ujawniania zmian czy uzupełnień do raportu jest identyczna, jak samego raportu. Oznacza to, że premier, wicepremierzy, marszałkowie Sejmu i Senatu powinni byli zapoznać się z ewentualnymi zmianami przed publikacją raportu. - Jestem zdumiony tym faktem, dlaczego tak zrobiono. Jeśli pan Macierewicz nie chciał czegoś zamieszczać w raporcie, to nie trzeba było nam tego przesyłać, a jeżeli już przesłał to, po co wykreślał pewne nazwiska czy fragmenty. Jeżeli uzasadnieniem jest bezpieczeństwo państwa, to co się takiego zmieniło między 13-tym, a 16-tym (lutego), że zmieniła się kwalifikacja określonych osób czy zdarzeń? - pytał Giertych. W ocenie Giertycha, winy za sytuację "absolutnie nie ponoszą" prezydent ani premier. - Sądzę, że wyłączna odpowiedzialność za tę sytuację spoczywa na panu Macierewiczu - powiedział. Giertych podkreślił, że od początku wyrażał wątpliwości co do mianowania Macierewicza, a wątpliwości te "nie znikają w miarę upływu czasu". - Ja nie wiem, czy to jest przestępstwo, czy to jest złamanie prawa, (...) ale na pewno jest to rzecz bardzo niepoważna. To są rzeczy, które powodują, że obywatele nie mają przekonania co do powagi państwa - oświadczył Giertych. Pytany, czy jego zdaniem Macierewicz powinien zostać zdymisjonowany, Giertych odparł, że nie jest jego rzeczą - szczególnie publiczne - doradzanie premierowi co zrobić. Zapowiedział, że będzie rozmawiał na ten temat z J. Kaczyńskim. Giertych ocenił, że raport zawiera wiele informacji o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu WSI, które - jego zdaniem - były potrzebne opinii publicznej. - Czy należało ujawniać współpracowników, instrukcje, jako były przewodniczący komisji ds. służb specjalnych mam w tym zakresie wątpliwości, ale ich wyrażanie nie należy do moich kompetencji - powiedział. Udostępniona opinii publicznej lista tajnych współpracowników WSI liczyła 58 nazwisk. Tymczasem - pisze "Dziennik" - w oryginalnej wersji raportu nazwisk było 60. Jak ustalił "Dziennik", wycięto nazwisko dziennikarza, który dzięki poparciu PiS został niedawno szefem jednego z lokalnych mediów publicznych. Drugą osobą, która zniknęła z oficjalnej wersji jest szef dużej fundacji. Premier Jarosław Kaczyński zapewnił w poniedziałek, że "nie było żadnego sfałszowania" raportu z weryfikacji WSI. - Z tego co zdołałem się dowiedzieć, chodziło o jakieś drobne zmiany związane z bezpieczeństwem państwa - mówił premier.