Jak pisze piątkowa "GW", założenia do projektu MKiDN są zawarte w dokumencie, który powstał w rządzie PiS na bazie tłumaczeń przepisów francuskich i niemieckich. Główna różnica między tymi projektami - jak pisze "GW" - "dotyczy tego, czy nowe przepisy będą działać wstecz, jak chcą 'ziobryści' i część PiS". "Ludzie z resortu kultury wspierani przez premiera Mateusza Morawieckiego postulują, by przepisy dotyczyły tylko nowych transakcji. Koncerny medialne nie byłyby więc zmuszane do odsprzedaży aktywów, ale nie mogłyby powiększać stanu posiadania. Dlatego radykałowie uważają, że wiceminister kultury Paweł Lewandowski 'chce wybić zęby ustawie" - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Z kolei "umiarkowani", jak podaje "GW", mają argumentować, że przyjęcie łagodniejszej wersji sprawi, że UE "nie będzie się czepiać ustawy". Jak wskazuje dziennik, ustawa dekoncentracyjna może zmusić wiele korporacji medialnych do pozbycia się aktywów. Chodzi o Polsat Zygmunta Solorza i amerykańską korporację Discovery, a także Agorę, niemieckie firmy Bauer Media (RMF FM), Ringier Axel Springer Polska (Onet, "Newsweek", "Fakt"), Polska Press ("Polska The Times" i gazety regionalne). Według "GW" nowymi regulacjami, które są planowane, nie byłyby objęte media państwowe ani koncern o. Tadeusza Rydzyka. Mosbacher: Pluralizm w polskich mediach już istnieje Do tych doniesień odniosła się ambasador USA Georgette Mosbacher."Pluralizm w polskich mediach już istnieje. Przymusowe rozdrobnienie mediów ograniczy wolność słowa, ponieważ przetrwają tylko państwowe i małe media. Polskie społeczeństwo nie skorzystałoby na mniejszej liczbie różnorodnych głosów" - napisała na Twitterze. "Zmuszanie firm medialnych do sprzedaży akcji zmusi inwestorów do szukania innych rynków. To nie jest dobry klimat inwestycyjny - to cenzura. Przyciąganie inwestycji zagranicznych i silna gospodarka wymaga przewidywalności" - dodała Mosbacher.