"Taki wniosek już w imieniu Platformy Obywatelskiej będzie sprokurowany. Komisja odbędzie się najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu, w środę" - podkreślił Dolniak. Przedstawiciele wszystkich klubów - poza PiS - krytykują generała za jego wypowiedź. Skrzypczak podczas uroczystego pożegnania kpt. Daniela Ambrozińskiego, który zginął w zasadzce afgańskich talibów pytał retorycznie dlaczego dopiero jego śmierć wywołała to, że żołnierze będą lepiej wyposażeni i uzbrojeni. "Moi podwładni zrobili wszystko, aby nasze wojsko było dobrze wyposażone. Nie zawsze nasz głos znalazł zrozumienie u tych, którzy powinni to zrozumieć jako rzecz oczywistą" - mówił szef Wojsk Lądowych. Dodał, że jako dowódca mam prawo mówić: "My wiemy czym walczyć. Nie urzędnicy wojskowi, biurokracja ma nam mówić czym walczyć. To my wiemy czym mamy walczyć i chcemy, żeby nas słuchano. Zabrano nam kompetencje, zostawiając odpowiedzialność. Czy nadejdzie czas, że ktoś, kto zaniedbał te kwestie, poniesie odpowiedzialność?" - pytał gen. Skrzypczak. W wywiadzie dla poniedziałkowego "Dziennika" Skrzypczak zarzucił ministerialnej biurokracji powolność w zakupach i nabywanie nie tego sprzętu, który jest najpotrzebniejszy. Jego zdaniem można było uniknąć śmierci polskiego oficera w bitwie z afgańskimi talibami, gdyby wojsko miało potrzebny sprzęt. "To my powinniśmy decydować o tym, co jest nam na wojnie potrzebne. Tymczasem zawłaszczono nasze kompetencje. Oddano je ludziom, którzy nie ponoszą odpowiedzialności" - mówił Skrzypczak w "Dz". W poniedziałkowej rozmowie z PAP Skrzypczak zaznaczył, że nigdy nie podważał sensu cywilnej kontroli nad armią. "Nigdy nie uderzałem w ministra, tylko w niekompetentnych urzędników" - powiedział. Dolniak poinformował, że chce poprosić Skrzypczaka, by na posiedzeniu komisji jednoznacznie powiedział, czy kontestuje konieczność cywilnej kontroli państwa nad siłami zbrojnymi, czy też uważa, że ta kontrola jest wykonywana nienależycie. "Jeżeli pan generał z góry zakłada, że to wojskowi powinni mieć wszelkie kompetencje dotyczące sposobu użycia polskich sił zbrojnych, stoi to w jaskrawej sprzeczności z przepisami prawa" - ocenił polityk. Zdaniem Dolniaka, taka postawa "dyskwalifikowałaby" Skrzypczaka. Dodał, że jeśli jednak generał uważa, że nadzór cywilny nad wojskiem jest niewłaściwie wykonywany, powstaje pytanie co robił, gdy podejmowaliśmy decyzje o naszej obecności w Afganistanie i w Iraku. "Dlaczego wtedy nie informował o niedostatkach naszego sprzętu i uzbrojenia" - zaznaczył. Wiceszef komisji ON Mieczysław Łuczak (PSL) uważa, że Skrzypczak powinien zapłacić za swoje słowa stanowiskiem dowódcy wojsk lądowych. Polityk, który jest też szefem podkomisji ds. zbrojeń podkreślił, że nikt się nie zwracał do posłów w sprawach dotyczących sprzętu dla armii. "My się o wszelkich zakupach dowiadujemy post factum. To wojskowi o nich decydują" - zauważył. Również b. szef MON Jerzy Szmajdziński (Lewica) krytycznie ocenił, wypowiedź gen. Skrzypczaka. "Wypowiedzi generała Skrzypczaka mają charakter polityczny, tego wojskowi robić nie mogą" - podkreślił Szmajdziński w rozmowie z PAP. "Wojskowi nie mogą dokonywać publicznie wezwań do zmiany cywilnego zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi. Mają wiele możliwości do tego, żeby przedstawiać swoje racje i argumenty. Jeśli one nie trafiają i wojskowy uznaje, że nie może brać odpowiedzialności, zdejmuje mundur i wtedy zajmuje się publicznym uprawianiem polityki" - dodał b. minister obrony. Jego zdaniem, Skrzypczak - jeśli chciał przedstawić swoje racje - mógł zrobić to na przykład podczas kolegium dowódców wojsk, lub udać się bezpośrednio do ministra ON Bogdana Klicha. Szmajdziński uważa, że słowa dowódcy sił lądowych świadczą również o kryzysie zaufania między wojskowymi a ich cywilnymi zwierzchnikami. "Ten kryzys zaufania powodowany jest brakiem profesjonalizmu, przewidywalności, programów rozwojowych, w wielu momentach możliwości działania, ponieważ prymat mają struktury antykorupcyjne i zaufanie do prokuratury, kontrwywiadu wojskowego, departamentu kontroli, a nie do wojskowych, zwłaszcza tam, gdzie żołnierze biorą udział w wojnie" - zaznaczył Szmajdziński. "Rozumiem rozgoryczenie gen. Skrzypczaka, ale wybrał niestosowne miejsce do tej politycznej wypowiedzi" - dodał b. szef MON. Tymczasem rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak docenił "troskę i zaangażowanie Skrzypczaka". Poseł, co prawda "boleje nad tym, że te słowa zostały wypowiedziane", ale dlatego, że świadczą one o tym, "że rząd PO nie radzi sobie ze sprawą uzbrojenia, przygotowania polskiej armii". Zdaniem Błaszczaka, szerokiej dyskusji nad stanem przygotowania naszego wojska zabrakło dużo wcześniej. "Boleję nad tym, że w takich okolicznościach - po śmierci polskiego żołnierza - rozmawiamy na ten temat. Powinniśmy rozmawiać dużo wcześniej" - mówił PAP. "Obwiniam rząd i ministra obrony narodowej za to, że nie ma perspektywicznych planów rozwoju naszej armii, nie ma perspektywicznych planów zakupu sprzętu dla polskiej armii" - powiedział Błaszczak. Podkreślił, że nowe zamówienia, nowy sprzęt dla polskiej armii są bardzo potrzebne. Jak zauważył, za całość pracy rządu odpowiada premier. Tymczasem - ocenił poseł PiS - "można odnieść wrażenie, że premier daje do zrozumienia, że on o tym wszystkim nie wiedział, że musiał sam bezpośrednio na miejscu sprawdzić, co się dzieje". "Jeżeli tak było, to świadczy o tym, że złych sobie współpracowników pan premier dobiera. Bo sytuacja rzeczywiście jest zła" - zaznaczył Błaszczak. Jego zdaniem, podejście rządu Donalda Tuska "polegające na szukaniu oszczędności w wydatkach na armię" jest kontrowersyjne: nie tylko armia nie jest dobrze wyposażona, ale też zamówienia rządowe kierowane do polskich zakładów zbrojeniowych byłyby mechanizmem, który łagodzi skutki kryzysu. "Pożytki z tego byłyby wielokrotne. Po pierwsze osoby tam zatrudnione miałyby zajęcie, po drugie byłaby nowoczesna broń dla polskiej armii" - powiedział.