Wiadomość potwierdziła mec. Marta Seredyńska, adwokat zmarłego. Wie o tym również gen. Wojciech Jaruzelski. - Był moim rówieśnikiem, przeszliśmy dość podobną drogę - dodał zaznaczając, że zmarły był człowiekiem "bardzo kulturalnym i koleżeńskim, dobrym dowódcą". - Ostatnio łączył nas gorzki przywilej zasiadania na ławie oskarżonych, zawsze podziwiałem jego opanowanie, bardzo boleśnie odczuwam jego odejście, był to jeden z nielicznych już moich przyjaciół - mówił Jaruzelski. Kilka dni temu Sąd Okręgowy w Warszawie wyłączył sprawę Tuczapskiego z procesu ws. Grudnia'70 w związku z bardzo złym stanem zdrowia. Krwiak w mózgu wpłynął na zanik świadomości, co potwierdziły badania lekarskie. W związku ze śmiercią Tuczapskiego, oba postępowania przeciwko niemu - ws. Grudnia'70 i stanu wojennego - zostaną niebawem umorzone w tej części. Oskarżyciel publiczny z procesu ws. Grudnia'70, prok. Bogdan Szegda powiedział, że zapamiętał Tuczapskiego jako tego z oskarżonych, "który jako jeden z nielicznych zachowywał się w sposób wyważony i spokojny". Tuczapski urodził się w 1922 r. we Lwowie. Od 1944 r. w wojsku - artylerzysta. Brał udział z I Armią WP w walkach na froncie, był ciężko ranny. Po wojnie został adiutantem ministra obrony, marszałka ZSRR i Polski Konstantego Rokossowskiego, potem m.in. dowodził brygadą artylerii. W 1957 r., w wieku zaledwie 35 lat awansował na generała i kierował sztabem Szefostwa Artylerii WP. W latach 1962-65 - zastępca Szefa Sztabu Generalnego WP. Wiceszef MON w latach 1968-87. Jako wiceminister, sekretarz Komitetu Obrony Kraju oraz członek powołanej w grudniu 1981 r. Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego był też jednym z sześciorga oskarżonych w procesie sprawców stanu wojennego. Pion śledczy IPN zarzucił mu udział w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw"; groziło mu do 8 lat więzienia. Przed sądem nie przyznawał się do zarzuconych mu czynów. Mówił, że stan wojenny nie był "mniejszym złem", ale na ówczesne czasy decyzją optymalną i aktem wyższej konieczności. Odpierając zarzut mówił, że wykonywał tylko obowiązki, zgodnie ze swymi zadaniami służbowymi w resorcie. Odnosząc się do zarzutu kierowania zbrojnym związkiem przestępczym mówił, że zarzut taki może dotyczyć tylko gangów mających tajny charakter. Zarazem Tuczapski przyznał przed sądem, że stan wojenny naruszył konstytucję i prawa człowieka, ale - jak twierdził - już wcześniej Rada Państwa wydała dekret w czasie sesji Sejmu; co do zasad rejestracji Solidarności - ale wtedy "nikt z opozycji nie protestował". Od kilkunastu lat trwa proces o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r., w którym Tuczapski był oskarżony z gen. Jaruzelskim i innymi oficerami wojska oraz ówczesnym wicepremierem PRL, Stanisławem Kociołkiem. Tuczapski - odrzucający i te zarzuty - mówił w sądzie, że do Szczecina wysłał go w grudniu 1970 r. gen. Jaruzelski, by obserwować sytuację i na bieżąco go o niej informować. - Nie stawiałem oddziałom WP żadnych zadań, nie zatwierdzałem żadnych planów, nie akceptowałem też użycia broni - mówił, dodając, że "tylko uczestniczył w naradach". Twierdził, że podejmował działania, by "zminimalizować straty zarówno wśród wojska, jak i cywilów". M.in. - gdy "sytuacja zaczynała się normalizować" - miał polecić wycofanie ostrej amunicji żołnierzom służby zasadniczej, za co członek Biura Politycznego KC PZPR Ryszard Strzelecki miał żalić się Jaruzelskiemu, że "Tuczapski rozbraja wojsko". Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r., podczas tłumienia przez milicję i wojsko robotniczych protestów przeciw drastycznym podwyżkom cen, zginęły 44 osoby. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności.