Krzysztof Ziemiec, RMF FM: W nocy Korea Północna przeprowadziła kolejną próbę - na szczęście nieudaną - rakiety balistycznej. Panie generale, to co dzieje się na Półwyspie Koreańskim to jest jakaś groźba większego konfliktu, który mógłby zawładnąć częścią świata? Gen. Waldemar Skrzypczak: - Nie sądzę i myślę, że do tego nie dojdzie. Natomiast jest to gra Korei Północnej. Myślę, że Korea jest chińskim narzędziem gry w tym regionie, bo Chińczycy zawsze byli tymi, którzy byli sponsorami dla Korei. A kto to narzędzie trzyma w ręku? Amerykanie? - Nie, Chińczycy. Chińczycy mają Koreę w ręku i Chińczycy manipulują. Dlaczego? Dlatego, że tam jest wielka rywalizacja między Chinami a Stanami Zjednoczonymi. Chodzi o rywalizację w regionie, gdzie zawsze Stany Zjednoczone miały ogromne wpływy. W tej chwili ekonomicznie Chiny wypierają Stany Zjednoczone z tych regionów i teraz jest to taka próba siłowa. Przesilenie ma w tej chwili miejsce, bo Korea Północna straszy Amerykanów, Amerykanie płyną w kierunku Korei, ale cały czas głównym graczem są Chiny. Czyli możemy spać spokojnie? - Moim zdaniem tak. A bezpieczeństwo nasze polskie, jeśli chodzi o naszych dużych najbliższych sąsiadów ze Wschodu, jest zagrożona czy nie? - Moim zdaniem nie. Zachodnia granica Rosji jest najbezpieczniejszą granicą w historii państwa rosyjskiego, bo tej granicy strzeże NATO. Estończycy alarmują NATO, że jeśli Rosjanie wejdą jesienią na te ćwiczenia Zapad-2017 na Białorusi, to już nie wyjdą. - Dla mnie to nie ma żadnej różnicy, bo moim zdaniem armia białoruska jest częścią armii rosyjskiej. Jest wpięta we wszystkie systemy dowodzenia, alarmowania, ostrzegania armii rosyjskiej i każda komenda, która ma miejsce na Kremlu, jest również odbierana w Mińsku. Także powtarzam - armia białoruska jest dla mnie częścią armii rosyjskiej. Czyli co, Rosjanie gdyby chcieli, to mogą wykorzystać siły Białorusi do ewentualnego ataku np. na kraje nadbałtyckie? - Zawsze. Na pewno chodzi o Litwę, bo tam jest granica, natomiast wydaje się, że dowódcy białoruscy są Rosjanami i oni są absolutnie zindoktrynowani przez armię, przez dowódców rosyjskich i będą na pewno działali w ich systemie. Panie generale, czy sprawa doktora Berczyńskiego jest dla pana sprawą zamkniętą czy nie? - Dla mnie w zasadzie sprawą zamkniętą. Na pewno trzeba wyjaśnić dlaczego pan Berczyński ubiegał się o dostęp do tych dokumentów już po zakończeniu całej procedury i dla kogo. To jest tylko tyle. Uważam, że żadnego wpływu na przebieg przetargu mógł nie mieć. Ale MON się odciął. MON powiedział, że nie było czegoś takiego. Tu w tym studiu w ubiegłym tygodniu wicepremier Mateusz Morawiecki też zaprzeczył, żeby cokolwiek mógł mieć z przetargiem i z całą procedurą doktor Berczyński. - Ja wierzę w to, że nie miał nic wspólnego z przetargiem, bo procedura przetargowa nie uniemożliwia dostępu do informacji osobom trzecim, które nie są stroną, a pan Berczyński nie był stroną przetargu. Natomiast zastanawia mnie fakt, dlaczego pan Berczyński po zakończeniu procedury ubiegał się o dostęp do tych dokumentów i dla kogo. To trzeba wyjaśnić. Mógł się ubiegać, ale czy te dokumenty dostać w jego ręce czy nie? - Z tego co powiedział minister Macierewicz, to dostał te dokumenty, bo miał pełnomocnictwo ministra Macierewicza, więc wojsko musiało te dokumenty mu dać. Może sobie tylko przejrzał, nic z tego wynika. - Nie, dlatego zadaję pytanie: po co i dla kogo? I tylko tyle, to trzeba wyjaśnić. Bo komisja śledcza raczej nie powstanie, prawda? Tu Platforma chciałaby komisji, ale większość w Sejmie jest taka, że tej komisji by nie było. - Mi się wydaje, że tu nie ma żadnego uzasadnienia dla komisji śledczej, bo to będzie tylko zaangażowanie wielu ludzi w sprawę - moim zdaniem - błahą. Tak jak powiedziałem wcześniej, na pewno nie miał wpływu na procedurę przetargową. A Caracale? - Wie pan, to jest sprawa dalej dla mnie otwarta. Dla mnie są dwie kwestie ważne. Po pierwsze, opinia pilotów, którzy mówili, że Caracale z tych wszystkich trzech śmigłowców są najlepsze i sprawdzone bojowo w Afganistanie. Ci, którzy mówią, że to stare śmigłowce, to nie znają się na śmigłowcach, bo żeby wiedzieć cokolwiek o śmigłowcach, to trzeba mieć wiedzę o ich walorach bojowych głównie i ktoś, kto mówi, że to są za stare śmigłowce, to błądzi. Druga sprawa - moim zdaniem procedura była czysta i transparentna. Nic nie znajdzie się w tej procedurze takiego, co mogłoby podważyć wiarygodność tych, którzy tą procedurę prowadzili. Dlaczego? Dlatego, że znam tych, którzy ją prowadzili - generała Adama Dudę i jego podwładnych. Wiem, żeby sobie nie pozwoliliby na cokolwiek, co mogłoby spowodować na jakiekolwiek złamanie prawa czy procedur przetargowych. Komunikat rządowy głosi, że umowa offsetowa była niekorzystna i dlatego też m.in. ta umowa została zerwana. - Nie znam kulisów negocjacji offsetowych, natomiast... Ale pan kiedyś potwierdzał w jednym z wywiadów, że to jest bardzo istotna sprawa, ta umowa offsetowa. I jeśli jest zła, to trzeba taki kontrakt odrzucić. - Wie pan, dla nas sprawą zasadniczą było to, żeby Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 1 w Łodzi - bo taki był cel - mogły przejąć część technologii budowania śmigłowców. W tym przypadku to miały być Caracale. Jeśli Francuzi, czy Airbus, nie daliby nam dostępu do przynajmniej części technologii, to rzeczywiście offset nie miał uzasadnienia. Tym bardziej, że mamy złe doświadczenie z offsetem. Przykładem jest offset F-16, do dzisiaj niewyjaśniony, gdzie Polska miała możliwość wykorzystania 6 miliardów złotych i ich nie wykorzystała. To jest dla mnie wina tych, którzy odpowiadają za offset. My mamy słabych negocjatorów offsetowych. Ludzie, którzy negocjują offsetem są moim zdaniem niekompetentni i są przygotowani do tego, żeby móc cokolwiek dla Polski utargować, stąd dla mnie... Może niektórzy uważają, że są zbyt skorumpowani? - Wie pan, być może tak jest, jak pan mówi, natomiast dla mnie, jeżeli przy kontrakcie np. na Leopardy, gdzie jest modernizacja Leopardów, gros pieniędzy idzie do Niemców, a nie zostaje w polskim przemyśle, mimo tego, że polscy przemysłowcy ogłosili wielki sukces, to ja powiem - niech odkryją wobec tego prawdę, ile pieniędzy zostało w polskim przemyśle, ile dostali polscy robotnicy, a ile dostały Niemcy. Wtedy będzie dopiero prawda o offsecie. Panie generale, spokojnie jakoś w ostatnich dniach wokół MON-u. Myśli pan, że tak już zostanie? - Wie pan co, kwestią zasadniczą jest to, żeby MON mniej mówił o tym co zamierza, bo okazuje się, że ludzie weryfikują to potem w życiu i okazuje się, że dużo deklaracji nie ma odniesienia na realizację. A zatem moim zdaniem okej, niech mówią, może mniej - ale to co mówią, niech realizują. I tu jest to zderzenie i wydaje się, że trzeba o tym myśleć. Nie pytam pana czy pan by chciał, ale czy dojdzie w najbliższych miesiącach do zmiany szefa MON-u? - Ja uważam i to już chyba kiedyś powiedziałem, że wszyscy w rządzie się mogą zmienić, ale pan minister Macierewicz jest żelaznym ministrem. Dlaczego? - Ma siłę w sobie, ma charyzmę, ma uznanie polityków. Ma siłę swoją, która powoduje to, że się po prostu liczą z nim i tyle. A żołnierze? - Zdobył sympatię żołnierzy, wie pan tym, że m.in. do podwyżki zwolnił ten limit ograniczeń na awanse dla podoficerów, uruchomił temat związany z przedłużeniem służby żołnierzy, którzy kończyli dwunastoletnią służbę - to, co Siemoniak mógł zrobić, bo wiedział, że to można zrobić, ale tego nie zrobił. A minister Macierewicz wszedł do MON-u, od razu to zrobił, czym zyskał sobie sympatię dołów wojskowych. To czemu opozycja dziś tak grzmi na Macierewicza? - Wie pan, po pierwsze to opozycja zawsze grzmi, bo to jest chyba domeną opozycji. Kto by nie był w tej opozycji, to zawsze będzie grzmiał. Chodzi o to, że opozycja weryfikuje to, co minister Macierewicz mówi. A często mówi za dużo, a mniej realizuje. W związku z tym powiedziałem, tutaj nie ma zgodności pomiędzy deklaracją a realizacją. Jak będzie więcej zgodności między deklaracją a realizacją, wtedy będzie mniej argumentów miała opozycja. Panie generale, w internecie krąży taka informacja, że byli oficerowie, szczególnie WSI, chodzą po mieście, po Warszawie, i namawiają byłych wojskowych, żeby wspólnie założyć jakieś stowarzyszenie, być może w przyszłości partię, która byłaby w stanie obalić PiS. Do pana tez ktoś taki przyszedł? - Nie, nie, ja się nie angażuję politycznie i uważam, że wojskowi nie powinni się mieszać w działalność jakąkolwiek partyjną, zakładanie partii. Jeżeli ktoś chce być członkiem partii, to nie bierze się tego (pod uwagę), że nosił mundur, czy nosił mundur. Ale jest coś takiego w ogóle możliwe, jak pan myśli? Skądś ta informacja pochodzi. - W naszym kraju wszystko jest możliwe. Natomiast ja uważam, że żołnierze, tacy jak ja, nie powinni angażować się w działalność polityczną. Czy taka grupa, gdyby powstała, byłaby w stanie rzeczywiście przeprowadzić jakiś pucz? - Moim zdaniem nie. Żeby pucz przeprowadzić, to trzeba mieć siłę. A na pewno oficerowie WSI nie mają przełożenia na armii, nie są w stanie jakiegokolwiek puczu przeprowadzić. My generałowie, my oficerowie Wojska Polskiego nie jesteśmy, nie to że zdolni, ale przekonani, że jedyną formą poprawy sytuacji w Polsce jest pucz armii, to jest niedopuszczalne. Panie generale, ostatnie pytanie. Wybiera się pan dzisiaj na spotkanie byłych pracowników mundurowych, byłych też esbeków - ono miało być w Sejmie, ale ostatecznie zostało odłożone i chyba będzie przed Sejmem. - Nie wybieram się. Byłem zaproszony, ale się nie wybieram z uwagi na to, że uważam, że byłoby to demonstrowanie swoich powiązań politycznych, deklaracji politycznych, a ja unikam takich deklaracji. Był na liście prelegentów. - Nie biorę w tym udziału.