Generał odniósł się w ten sposób do decyzji prezydenta Andrzeja Dudy, który przekazał, że 15 sierpnia nie odbędzie się uroczystość wręczenia nominacji generalskich. "W ocenie prezydenta trwające prace i brak uzgodnień dotyczących nowego systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP nie stwarzają warunków do merytorycznej oraz uwzględniającej potrzeby armii oceny przedstawionych kandydatur do awansów generalskich" - argumentowało Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Zdaniem Romana Polko brak wyraźnych ingerencji prezydenta, który jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, w sprawy armii, powodowała, że szef MON upewniał się, że może z tą armią robić, co chce. Gen. Polko ocenił, że "najbardziej przeraża chęć budowania armii przez szefa MON tylko z własnego zaciągu". "Czyli dowódcy tylko ci, których minister Macierewicz nominuje, bo nawet nie chce dopuścić do głosu zwierzchnika sił zbrojnych. To już jest niebezpieczne i takiej sytuacji być nie powinno" - stwierdził. "Taki konflikt w żaden sposób nie służy armii, niszczy morale wojska, źle wróży naszemu bezpieczeństwu" - ocenił. Winą za aktualny stan rzeczy obarczył ministra obrony narodowej. "Pan prezydent nie jest notariuszem, nie może w ciemno podpisywać nominacji, nie może też realizować swego obowiązku zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi, kiedy nie jest informowany na bieżąco o tym, co się dzieje w MON i jaki jest planowany system kierowania siłami zbrojnymi" - argumentował.