Przez rok egzotyczni sojusznicy wspierali oddziały niemieckie, austro-węgierskie, a także, co warto podkreślić, polskie w bojach ze wspólnym wrogiem. Dziwny kaprys historii zrządził, że wkrótce wypełniło się osiemnastowieczne proroctwo Wernyhory, kozackiego lirnika, który przepowiadał odbudowę Polski "gdy Turek w Dniestrze napoi swe konie"... Półksiężyc zwraca się ku Zachodowi Turcja, od wielu dziesięcioleci uznawana za "chorego człowieka Europy" i systematycznie pozbawiana swoich bałkańskich oraz afrykańskich terytoriów przez mocarstwa kontynentalne, wciąż pozostawała ważnym elementem światowej szachownicy politycznej. Jednak archaiczne formy ustrojowe i zacofana gospodarka skazywały Wysoką Portę (jak tradycyjnie nazywano Turcję) na coraz bardziej nieuchronną klęskę w konfrontacji zbrojnej z ewentualnym przeciwnikiem. Na początku XX wieku próbę zreformowania i modernizacji państwa podjęli tzw. młodoturcy, zwolennicy polityki silnej ręki wobec mniejszości etnicznych oraz laicyzacji kraju. Porażki armii sułtańskiej w wojnie z Włochami (1911-12) oraz z "europejską drugą ligą": Serbią, Czarnogórą, Bułgarią i Grecją w I wojnie bałkańskiej (1912-1913) przyczyniły się do przejęcia władzy w Stambule przez "młodoturecki triumwirat" (Mehmet Talaat, Ismail Enver i Ahmed Dżemal), pod formalnym już tylko panowaniem sułtana Mehmeda V (1909-1918). Chęć odwetu na Serbii i obawa przed Rosją sprawiły, że Turcja sprzymierzyła się ze swoim "odwiecznym wrogiem", Austro-Węgrami oraz Bułgarią, niegdyś zbuntowaną prowincją, która stała się całkiem niedawno niepodległym państwem. Główne nadzieje pokładano jednak w sojuszu z najsilniejszym państwem Trójprzymierza - Niemcami, które były zainteresowane w rozszerzeniu swoich wpływów ekonomicznych i politycznych na Bliskim Wschodzie. Jeszcze przed przystąpieniem Turcji do działań zbrojnych kraj ten okazywał tzw. "życzliwą neutralność" wobec Państw Centralnych, nie pozostawiając Entencie złudzeń co do ewentualnego postępowania w razie rozszerzenia się konfliktu mocarstw, który rozgorzał latem 1914 roku. Wysoka Porta przystępuje do Wielkiej Wojny Imperium Osmańskie przyłączyło się do działań wojennych już w październiku roku 1914. Sytuacja geopolityczna, strategiczna i ekonomiczna tego rozległego państwa pozostawała zła. Zagrożone były właściwie wszystkie granice, a relatywna słabość władzy sułtana sprzyjała separatystycznym dążeniom mniejszości etnicznych i wyznaniowych. Do okrojenia i rozbicia Turcji zmierzała Rosja, od dawna pragnąca zdominować region Morza Czarnego i cieśnin, łączących je z Morzem Śródziemnym. Carowie od dawna uzurpowali sobie prawa do "opieki" nad chrześcijańskimi poddanymi Wysokiej Porty. Także Wielka Brytania zamierzała zagarnąć bliskowschodnie prowincje Turcji (Irak, Syria, Palestyna, Arabia), by ostatecznie przypieczętować swoją hegemonię w tym regionie. Armia i flota turecka nie były przygotowane do walki. Sprawujący władzę dyktatorską generał Ismail Enver Pasza zatrudnił wprawdzie już wcześniej wielu niemieckich doradców wojskowych, zabiegał także o dostawy nowoczesnej broni. Zabrakło jednak zarówno czasu, jak i środków materialnych, by radykalnie poprawić stan sił zbrojnych. Od jesieni 1914 r. wojska osmańskie ze zmiennym szczęściem uczestniczyły w walkach na kilku frontach. Ponosiły dotkliwe klęski na Kaukazie, ale podczas desantu Aliantów w Dardanelach wykazały się niezrównanym poświęceniem, ogromną wytrzymałością na złe warunki bytowe i zaskakującą wolą walki, zmuszając do odwrotu wyborowe jednostki brytyjsko-francuskie. Pomoc militarna dla Turcji, udzielona wówczas przez europejskich sojuszników, miała charakter raczej symboliczny, jednak została wysoko oceniona przez kręgi władzy w Stambule. Gdy w roku 1916 frontem wschodnim wstrząsnęła letnia ofensywa rosyjska generała Brusiłowa, z inicjatywy Envera Paszy zapadła decyzja o wysłaniu do Europy tureckich sił ekspedycyjnych, w których szeregach znalazło się wielu weteranów morderczych bojów w Dardanelach. Korpusy tureckie miały wesprzeć armie Państw Centralnych w Dobrudży (VI Korpus), Macedonii (XX Korpus i Oddział Wydzielony "Rumelia") oraz w Galicji (XV Korpus). I oto Turcy znów wkroczyli zbrojnie na ziemie dawnej Rzeczypospolitej... ale tym razem już nie jako najeźdźcy, lecz obrońcy przed rosyjskim agresorem.