Podczas dzisiejszej rozprawy w sposób niejawny przesłuchano kilku świadków m.in. opiekunki z gimbusa i sprzątaczki. Przed sądem demonstrowało kilkadziesiąt osób w obronie chłopców. Sąd zdecydował, że na kolejnej rozprawie 22 stycznia odtworzy film z zajścia w klasie, zarejestrowanego przez jednego z gimnazjalistów na telefonie komórkowym. Skasowany tuż po incydencie film udało się odtworzyć biegłym informatykom. Tego dnia sąd ma też zdecydować, czy przedłużyć gimnazjalistom pobyt w schronisku dla nieletnich. W trakcie prowadzonego postępowania sąd zamierza również zbadać połączenia telefoniczne oraz to, jakie wiadomości tekstowe i multimedialne wysyłali gimnazjaliści. Z operatorów zdjęto obowiązek zachowania tajemnicy. Chłopcy trafili do poprawczaka pod koniec października decyzją sądu rodzinnego za molestowanie seksualne 14-letniej Ani. Dręczona dziewczynka na drugi dzień po tym zajściu popełniła w domu samobójstwo. Zdaniem obrońców jednego z gimnazjalistów Wojciecha Cieślaka, występująca jako świadek nauczycielka muzyki Barbara S., nie widziała osobiście zdarzenia w klasie. - Z dziećmi z tej klasy miała niewielki kontakt, miała z nimi zaledwie sześć godzin lekcyjnych. Trudno jej było na tej podstawie wyciągać wnioski o zachowaniu i charakterze tych uczniów - wyjaśnił adwokat. Nauczycielka nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Przed sądem protestowali mieszkańcy Kiełpina Górnego koło Gdańska, rodzinnej miejscowości uczniów oraz rodzice przebywających w schronisku chłopców. Manifestujący mieli ze sobą transparenty z hasłami: "Znamy prawdę, nie będziemy cicho", Wypuśćcie niewinne dzieci", Nasze dzieci - pierwsi więźniowie polityczni IV RP", "To mógłby być twój syn, żądaj prawdy", "Media wydały wyrok". - My znamy tych chłopców, oni są niewinni. Wiemy, co się zdarzyło w tej z klasie z relacji uczniów. I na pewno nie było molestowania. Było podszczypywanie, zaczepianie jak to w takim wieku u młodzieży. Ale to nie mogło doprowadzić do samobójstwa - powiedziała dziennikarzom jedna z protestujących, Urszula Dziewałtowska. Demonstrujący mieszkańcy Kiełpina Grn. rozdawali przechodniom jednostronicową informację pt. "Przeczytaj zanim wydasz wyrok". Czytamy w niej m.in.: "Łukasz, Mateusz, Arek, Michał i Dawid to chłopcy tacy jak inni w ich wieku. To nie zwyrodnialcy i mordercy, jakich chciała ich widzieć prasa i telewizja. Tylko taki wizerunek był medialny, chętnie oglądany. Tylko gazety z takimi tytułami szybko się sprzedawały. Tylko taki ich obraz, przerysowany i nieprawdziwy pomógł niektórym politykom budować kapitał 'wyborczy' i tworzyć programy polityczne". Zdaniem anonimowych autorów tego oświadczenia, w klasie z całą pewnością nie doszło do napaści seksualnej, a Ania targnęła się na swoje życie bo "nie poradziła sobie z problemami, którymi nie podzieliła się z nikim". "Chłopcy przybywają w schronisku, które dla nich jest jak areszt (...) tracą w wiarę w to, że ktokolwiek sprawiedliwie oceni ich zachowanie. W efekcie grono ofiar powiększy się o kolejnych pięć osób" - podkreślono. 20 października 2006 r. w Gimnazjum nr 2 w Gdańsku pięciu uczniów, pod nieobecność nauczycielki w klasie, miało molestować seksualnie 14-letnią Anię. Dziewczynka nazajutrz popełniła samobójstwo. W związku z tragedią do dymisji podał się dyrektor szkoły. Polonistkę, która opuściła klasę, komisja dyscyplinarna ds. nauczycieli przy wojewodzie Pomorskim ukarała naganą z ostrzeżeniem.