Proces w tej sprawie rozpoczął się w maju ub. roku. Sąd nie utajnił postępowania, ale zakazał mediom relacjonowania jego przebiegu. W środę, na 16. posiedzeniu sądu w tej sprawie, przewód sądowy został zamknięty. Prokurator Wojciech Wróbel z Prokuratury Apelacyjnej Gdańsku w swojej mowie końcowej zażądał dla oskarżonego kary dożywocia z możliwością warunkowego zwolnienia po upływie 40 lat, pozbawienia praw publicznych na 10 lat oraz nawiązki dla rodziców i rodzeństwa ofiar w wysokości od 40 do 50 tysięcy zł. Samir S. nie przyznaje się do winy. Zdaniem prokuratury znał się on z jedną z ofiar - Adamem K.: obydwaj kolekcjonowali militaria, handlowali też nimi między sobą. Dla Adama K. zajęcie to było pasją i źródłem utrzymania, dla Samira S. - wynikiem fascynacji militariami i wszystkim, co związane z wojskiem. W opinii oskarżycieli potrójne zabójstwo było efektem konfliktu, do którego doszło między mężczyznami w czasie ich spotkania w marcu 2013 r. w domu K. w Gdańsku. W trakcie sporu Samir S. wyciągnął pistolet i strzelił do mężczyzny, następnie jego żony i dziecka. "Pokrzywdzony, Adam K. odmówił zwrotu długu i odnosił się do niego (Samira S. - PAP) lekceważąco w trakcie powadzonej rozmowy. Samir S. był także przekonany, że Adam K. oszukiwał go podczas poprzednich transakcji (związanych z handlem militariami - PAP). Okoliczności te w żaden sposób nie usprawiedliwiają zachowania oskarżonego, który - poprzez swoje działanie, wyraził skrajną pogardę dla najwyższej wartości, jaką jest życie ludzkie. Oskarżony dokonał niejako egzekucji: zgładził z premedytacją trzy osoby" - mówił Wróbel. Dodał, że po zabójstwie, "aby zrekompensować sobie dług", jaki miał u niego kolekcjoner, Samir S. wyniósł z mieszkania militaria i inne przedmioty należące do zabitego małżeństwa. "Zachował się jak hiena cmentarna" - mówił prokurator. Przypomniał też, że badania psychiatryczne oskarżonego ujawniły u niego tendencje do manipulowania oraz pseudologii (patologicznej skłonności do kłamstwa). Na 3 marca sąd zaplanował wysłuchanie mowy końcowej obrońcy oskarżonego Arnosta Becki. Jeszcze przed pierwszym posiedzeniem sądu w tej sprawie Becka mówił dziennikarzom, że proces ma charakter poszlakowy. Zdaniem obrońcy, w trakcie śledztwa nie ustalono motywu zabójstwa oraz np. tego, kto i kiedy dał Samirowi S. pistolet. "Prokurator na początku przyjął tezę, że oskarżony jest winny i tak przez dwa lata prowadził śledztwo" - dodawał Becka. Do zabójstwa 33-letniego Adama K., jego 30-letniej żony i ich jedynego dziecka - 16-miesięcznej córki Niny - doszło 13 marca 2013 r. wieczorem w mieszkaniu przy ul. Długiej, w centrum Gdańska. Ciała odkrył następnego dnia znajomy rodziny. Ustalono, że z mieszkania zniknęły cenne przedmioty, m.in. sprzęt elektroniczny i liczne militaria z czasów II wojny światowej, które kolekcjonował gospodarz. Prokuratura oskarżyła o potrójne zabójstwo urodzonego w Baku 35-letniego dziś Samira S. Zdaniem śledczych w efekcie gwałtownej kłótni S. wyjął pistolet i - strzelając dwukrotnie z bardzo bliskiej odległości w głowę - zabił Adama K. W identyczny sposób zginęła żona kolekcjonera, która przybiegła, usłyszawszy strzały. Następnie Samir S. zabił jednym strzałem w głowę dziewczynkę; mężczyzna zrobił to, bo dziecko krzyczało. W opinii śledczych po zabójstwie Rosjanin ukradł z mieszkania ofiar liczne militaria, m.in. granaty ćwiczebne, sztylet, nieśmiertelniki i inne elementy umundurowania oraz wyposażenia niemieckich żołnierzy z czasów II wojny światowej, zastawę stołową oraz sprzęt elektroniczny. Łączną wartość tych przedmiotów oceniono na ponad 65 tys. zł. Większość tych rzeczy policja znalazła w mieszkaniu S. po jego zatrzymaniu. Rosjaninowi oprócz potrójnego zabójstwa i kradzieży zarzucono też nielegalne posiadanie broni - pistoletu Walther P22, który był narzędziem zbrodni. Śledczy ustalili, że tuż po zabójstwie Samir S. wrócił autobusem do Elbląga, gdzie spalił ubranie i ukrył pistolet. Dwa dni później (dzień po ujawnieniu zbrodni) został zatrzymany. Na trop mężczyzny naprowadziły policję przede wszystkim połączenia telefoniczne: w dniu, w którym doszło do zabójstwa, Adam K. i Samir S. kilkakrotnie rozmawiali przez telefon i wymieniali sms-y. W trakcie śledztwa Samir S. na kilka różnych sposobów próbował wyjaśnić, jak w jego mieszkaniu znalazły się przedmioty należące do ofiar zabójstwa. O tym, co - w opinii prokuratury, zdarzyło się w mieszkaniu małżeństwa K., miał powiedzieć nieoficjalnie policjantom, którzy prowadzili pierwsze czynności po zatrzymaniu. Wśród dowodów potwierdzających udział Rosjanina w przestępstwie są m.in. wyniki badań, które wykazały obecność jego DNA na pistolecie użytym do zabójstw. Samir S. był wcześniej karany. Kilka lat temu sąd w Kaliningradzie skazał go na 10 miesięcy pobytu w kolonii karnej za nielegalne posiadanie broni. Oskarżony przebywał w Polsce legalnie. Miał Kartę Polaka, bo jeden z jego dziadków był narodowości polskiej.