Żona Magdalena: Rozumiałam dobrze, że kochasz Gdańsk Magdalena Adamowicz podczas swego przemówienia w Bazylice Mariackiej podziękowała za doniosły charakter uroczystości pogrzebowej Kościołowi Gdańskiemu oraz przedstawicielom pozostałych religii i wyzwań, bo - jak mówiła - "wie, że Paweł życzyłby sobie tego i zawsze organizował spotkania ekumeniczne". Dziękowała również całemu zespołowi urzędu miejskiego i najbliższym współpracownikom swojego męża, na czele z pełniącą po śmierci Adamowicza obowiązki prezydenta Gdańska Aleksandrą Dulkiewicz. Dziękowała także wszystkim służbom, które "przyczyniły się do nadania tak doniosłego charakteru tej uroczystości". Żona zmarłego prezydenta Gdańska zwróciła się również do lekarzy, którzy zajmowali się nim, gdy trafił do szpitala po tym, jak został zaatakowany podczas finału WOŚP. "Dziękuję wam z całego serca. Wiem, że robiliście wszystko, co w waszej mocy, aby uratować Pawła, że walczyliście o jego życie przez wiele godzin przy stole operacyjnym" - podkreśliła. Magdalena Adamowicz podziękowała także wszystkim zebranym za pożegnanie jej męża i za modlitwę. "To prawda, jest nam dziś bardzo ciężko, ale chcę właśnie teraz podziękować Bogu, że wiele lat temu skrzyżował nasze drogi, że dzięki niemu poznałam człowieka i że zmieniło się nasze życie, że miałam wspaniałego męża i cudownego ojca naszych córek - Tuni i Tereski" - mówiła żona tragicznie zmarłego prezydenta. Magdalena Adamowicz podkreślała, że razem z mężem spędzili wiele pięknych lat i mają mnóstwo cudownych wspomnień, a w maju mieli obchodzić 20. rocznicę ślubu. "Od początku naszego związku wiedziałam, że twoją miłością muszę dzielić się z Gdańskiem. I dzieliłam się, ale nie byłam zazdrosna. Rozumiałam dobrze, że kochasz Gdańsk i potrzebujesz go, tak, jak Gdańsk kocha i potrzebuje ciebie" - zaznaczała. "Teraz zostałyśmy same. Same, ale to nie znaczy samotne, bo są z nami tysiące gdańszczan i gdańszczanek, bo są z nami Polacy w innych miastach, bo są przyjaciele zza granicy, bo są z nami wspaniali, kochani ludzie" - mówiła żona prezydenta Gdańska. Magdalena Adamowicz dziękowała za płynące zewsząd ciepłe myśli, za oddaną krew, za spływające po policzkach łzy, za nocne czuwanie pod szpitalem, za serce ze zniczy i pełne prawdziwej żałoby milczenie i pożegnanie, za współczucie. "Jeżeli prawdą jest, że pamięć jest nieśmiertelnością, to w nas Paweł będzie zawsze" - dodała. "Wierzę, że twoje idee, myśli, twoja twórczość nie umrze razem z tobą, że twoi przyjaciele zadbają o kontynuację twojego dzieła i że zostaniesz oczyszczony ze wszystkich pomówień" - mówiła. "Ty uczyłeś otwartości, miłości, empatii, zachęcałeś do czynienia dobra tu, w małej ojczyźnie, w Gdańsku, ja wierzę, że to dobro rozleje się dalej na inne miasta, na cały świat, że podziały zaczną się zacierać, że skończy się fala nienawiści" - powiedziała Adamowicz. "Cisza, dzisiaj potrzebna jest nam cisza, ale cisza nie może oznaczać milczenia, bo milczenie jest bliskie obojętności. Paweł nigdy nie był obojętny, nigdy nie był oportunistą. Dzisiaj wszyscy musimy zrobić rachunek sumienia, co robiliśmy, gdy obok nas działo się zło, niesprawiedliwość, niegodziwość, gdy padały złe słowa" - zakończyła. Córka Antonia: Proszę, opiekuj się nami i całym Gdańskiem tam w niebie Wspominając ojca podczas uroczystości pogrzebowych, Antonina Adamowicz dziękowała mu za całe jego życie, które spędził z rodziną i z Gdańskiem. "Drogi, najdroższy tatulku. Chcę Ci dziś podziękować za całe nasze życie. Za życie, które spędziłeś z nami, z mamusią, z Tereską, z dziadkami, z Gdańskiem. Za nasze wieczorne spacery (...). Za to, że nauczyłeś mnie miłości do książek, historii, ciekawości świata. (...) Za to, że zawsze miałeś czas, by wytłumaczyć mi sprawy, których nie rozumiałam" - mówiła córka prezydenta Gdańska. Antonina Adamowicz podziękowała ojcu także za "wspólne, długie rozmowy", w tym te ostatnie, w których - jak mówiła - przedyskutowali m.in. jej plany na przyszłość. "Kocham cię bardzo i wiem, że ani ja, ani nikt tutaj zebrany, nie zapomni o tobie. Proszę, opiekuj się nami i całym Gdańskiem tam w niebie" - dodała córka zamordowanego prezydenta Gdańska. Aleksander Hall: Pawła Adamowicza zabiła nienawiść "Paweł Adamowicz był jednym z najświetniejszych, najwybitniejszych przedstawicieli pokolenia, któremu odzyskanie przez Polskę niepodległości i demokracji otworzyło możliwość działania w sferze publicznej - pokazał, jak wiele można było zdziałać w Polsce w warunkach wolności, pozostawił po sobie wielkie dzieło" - mówił w czasie uroczystości pogrzebowych zamordowanego prezydenta Gdańska jego wieloletni przyjaciel, historyk i działacz opozycji w czasach PRL Aleksander Hall. "Pawła zabiła nienawiść, jestem pewny, że ta nienawiść nie zwycięży - zwycięży dobro, któremu służył Paweł. W tym miejscu muszę jednak powiedzieć, że tę nienawiść, która zabiła Pawła wzbudzano i podsycano, dyskwalifikując go moralnie, przypisując mu niskie intencje i nieuczciwość - tak przedstawiały go tzw. media publiczne" - dodał. Hall zaapelował również do rządzących. "Apeluję do tych, którzy mają wpływ na nasze życie publiczne, a więc przede wszystkim do rządzących, aby zerwali z tymi praktykami - wyciągnijmy wnioski z tej okrutnej lekcji. Niech już nigdy się nie powtórzy ta tragedia, która spotkała Pawła, jego rodzinę, okryła żałoba Gdańsk, ale i całą Polskę" - podkreślił. "Paweł Adamowicz pozostawił po sobie wyrazisty testament. Pokazał, jak powinniśmy odnosić się do drugiego człowieka, jak nieść dobro, pokazał także jak ważna jest obrona demokratycznych instytucji, konstytucji, niezależności władzy sądowniczej. Pokazał, że polityka może być naprawdę rozumną służbą dobru wspólnemu, służbą Polsce. Pawle - będziemy wierni twojemu testamentowi" - dodał Hall. O. Ludwik Wiśniewski: Trzeba skończyć z nienawiścią! "Z Gdańska wielokrotnie wychodził głos, właściwie krzyk, który wielu ludziom przywracał moralną równowagę. Osiemdziesiąt lat temu z Gdańska, z Westerplatte, wyszedł rozpaczliwy krzyk wołający do całego świata, że wolność jest wartością bezcenną, że wolności trzeba bronić. Zawsze bronić" - zaczął swoje wystąpienie o. Ludwik Wiśniewski. "Niemal 40 lat temu z Gdańska wyszedł apel do świata, w którym dobitnie wołano, że należy porzucić stary świat - świat egoizmu, darwinowskiej walki klas. Że należy tworzyć świat nowy - świat solidarności, w którym jeden człowiek bierze na siebie brzemię drugiego człowieka. I w którym porzuca się już etos walki ze złem, a buduje się świat, w którym zło zwycięża się dobrem" - mówił dominikanin. "Gdańsk słusznie się nazywa - i wielokrotnie Paweł to powtarzał - miastem wolności i solidarności. Dzisiaj przeżywamy tu, w Gdańsku, nowy dziejowy, historyczny moment. Cała Polska - może nie tylko Polska - czeka, ażeby z Gdańska wyszło przesłanie, które dotrze do każdego Polaka, i które przywróci moralną równowagę w naszym kraju i w naszych sercach. W ostatnich dniach wielu ludzi próbowało formułować to przesłanie, które wynika ze śmierci Pawła. I ja tu dzisiaj jestem przekonany, że Paweł, który jest już u Boga, chce, abym wypowiedział następujące słowa: Trzeba skończyć z nienawiścią! Trzeba skończyć z nienawistnym językiem! Trzeba skończyć z pogardą! Trzeba skończyć z bezpodstawnym oskarżaniem innych! Nie będziemy dłużej obojętni na panoszącą się truciznę nienawiści na ulicach, w mediach, w internecie, w szkołach, w parlamencie, a także w Kościele" - powiedział o. Wiśniewski. Jacek Karnowski: Zbudowałeś wspaniałą wspólnotę "My prezydenci i burmistrzowie, radni polskich i wielu europejskich miast oddajemy tobie hołd. Hołd dla tego wszystkiego, co zrobiłeś, nie tylko dla swojego ukochanego Gdańska, ale i dla naszych miast, dzieląc się swoją wielką wiedzą samorządową i doświadczeniem" - mówił prezydent Sopotu Jacek Karnowski, który był przyjacielem Adamowicza. Jak podkreślał, "zawsze, Pawle, mogliśmy na ciebie liczyć". "Teraz, w tych niezwykłych, trudnych dniach widzimy, że najważniejsze, co dla nas zrobiłeś, to fakt, że zbudowałeś wspaniałą wspólnotę gdańszczan, Polaków, Europejczyków, których setki, a może nawet tysiące, cię z nami żegnają. Stworzyłeś z nas rodzinę, w której jest miejsce dla każdego. Ze swojego rodzinnego domu, z historii Gdańska, ze swojej głębokiej wiary chrześcijańskiej wyniosłeś bezwarunkową potrzebę miłości i szacunku dla ludzi, niezależnie od poglądu, koloru skóry, wyznania czy orientacji" - mówił. Podkreślał też, że Adamowicz ponownie rozsławił Gdańsk jako miasto wolności i solidarności. "Gościnne dla każdego, zawsze gotowe pomagać słabszym i potrzebującym. Polakom na Wschodzie, mieszkańcom innych miast doświadczonych kataklizmami, a szczególnie migrantom, czy uchodźcom z ogarniętej wojny Syrii" - wskazywał. Aleksandra Dulkiewicz: Doglądaj tam z góry naszych spraw Dulkiewicz podkreśliła, że Paweł Adamowicz miał "gdańskość w swoim DNA", choć - jak zaznaczyła - dopiero w pierwszym pokoleniu, gdyż jego pochodząca z Wileńszczyzny rodzina została przesiedlona do Gdańska po II wojnie światowej. "Gdańska tożsamość stała się jego tożsamością tak dalece, że dumę z tego miejsca i twórcze czerpanie z bogactwa jego tradycji, historii uczynił jednym z najważniejszych przesłań swojej prezydentury. I odniósł w tej materii niekwestionowany sukces" - powiedziała. Dulkiewicz, która była pierwszą zastępczynią zmarłego prezydenta Gdańska, mówiła również o jego szczególnej wrażliwości "na tych, dla których Gdańsk stał się nową ojczyzną". Według niej, wynikało to chyba z faktu, że jego rodzina "była w Gdańsku przychodźcami". Przejawiało się to w tym, że "starał się każdego roku sprowadzać do naszego Gdańska co najmniej jedną polską rodzinę z Kazachstanu, Uzbekistanu czy innych dawnych miejsc zesłań Polaków" oraz w stworzeniu w Gdańsku pionierskiego na skalę całego kraju modelu integracji imigrantów - podkreśliła. "Bo gościnność to przecież gdański przymiot" - zaznaczyła Dulkiewicz. Dulkiewicz powiedziała też, że zamordowany prezydent prywatnie wspierał - poprzez program adopcji serca - troje sierot mieszkających w Kongo i w Rwandzie oraz pomagał wielu innym osobom. "Ta sama głęboka chrześcijańska przesłanka nie pozwalała mu milczeć, gdy źle się działo uchodźcom; to wszystko właśnie w imię solidarności i wolności" - dodała. "Róbmy wszystko, żeby być taką wspólnotą, o jakiej marzył nasz prezydent Paweł Adamowicz: bądźmy otwarci, bądźmy gościnni, bądźmy solidarni, szanujmy tych, którzy myślą inaczej, przekonujmy się siłą argumentów, a nie argumentami siły. Okazujmy sobie dobroć na co dzień, a nie od święta, żyjmy lepiej ze sobą i dla siebie" - mówiła Dulkiewicz. "Panie prezydencie, kochany szefie, drogi Pawle - doglądaj tam z góry naszych spraw, my tutaj na miejscu będziemy troszczyć się o siebie wzajemnie i o twój, nasz Gdańsk. Obiecuję, że wypełnimy Twój testament, bo Gdańsk to przecież najcudowniejsze miasto na świecie. Do zobaczenia" - dodała p.o. prezydenta Gdańska, której przemówienie zakończyły brawa od zgromadzonych. Brat Piotr: Dziękuję za obecność na ulicach - Nie tak dawno grupa Wszechpolaków wydała akt politycznego zgonu mojego brata. Nie spodziewałem się, że we wtorek odbiorę akt zgonu fizycznego mojego brata - mówił podczas uroczystości pogrzebowych prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza jego brat - Piotr Adamowicz. Jak zauważył, "uznano, że sprawy nie ma". "Taki drobny hejt, a może happening - nie wnikam w szczegóły" - powiedział. "Chcę powiedzieć jedno, że można spodziewać się wielu rzeczy, ale tego, że we wtorek odbiorę akt śmierci zgonu fizycznego mojego brata, się nie spodziewałem" - oświadczył Piotr Adamowicz. Brat Adamowicza podziękował za wszystkie ważne i wspaniałe słowa, które padły podczas uroczystości pogrzebowych jego brata. "Dziękuję także za obecność na ulicach Gdańska i innych miast" - dodał.