O tej inicjatywie szef Gazpromu poinformował podczas spotkania z premierem Rosji Władimirem Putinem w jego rezydencji w Nowo- Ogariowie koło Moskwy. Miller wyjaśnił, że decyzja o powołaniu takiej grupy roboczej zapadła poprzedniego dnia podczas jego spotkania w Moskwie z prezesami największych koncernów europejskich - niemieckiego E.ON Ruhrgaz, włoskiego Eni i francuskiego GDF SUEZ. Ustalono, że grupa przystąpi do pracy w ciągu 1-1,5 miesiąca. Prezes Gazpromu dodał, że omówił z europejskimi partnerami deklarację o modernizacji ukraińskiego systemu przesyłu gazu, przyjętą niedawno przez Ukrainę i Unię Europejską. - Byliśmy jednomyślni w ocenie, że dokument ten został opracowany bez uwzględnienia interesów głównych graczy na rynku gazowym Europy - Gazpromu i Rosji, a także największych odbiorców - powiedział Miller. - Takie podejście sprawia, że dokument ten jest niewykonalny - zauważył. Szef Gazpromu poinformował, że tematem jego spotkania z przedstawicielami trzech koncernów były też projekty Nord Stream (Gazociągu Północnego) i South Stream (Gazociągu Południowego). - Strony były zgodne, że projekty te są niezwykle aktualne. Zyskały one pełne poparcie europejskich partnerów Gazpromu - oświadczył Miller. Putin ze swej strony podkreślił, że podtrzymując kontakty z Komisją Europejską i europejskimi partnerami, należy też rozwijać relacje z Ukrainą. Jednocześnie - zaznaczył - trzeba dywersyfikować drogi dostaw rosyjskiego gazu do Europy. Dziennik "Wriemia Nowostiej", powołując się na źródło w Gazpromie, podał, że uczestnicy czwartkowego spotkania u Millera "wyrazili pogląd, że już dawno dojrzał problem komercjalizacji systemu przesyłu gazu na Ukrainie i wciągnięcia do tego procesu europejskich odbiorców i dostawców surowca". Rozmówca gazety dodał, że "europejscy partnerzy Gazpromu też wyrazili zatroskanie z powodu podpisania deklaracji". "Wriemia Nowostiej" przytacza opinię szefa Gazpromu wyrażoną na tym spotkaniu. "Podpisanie deklaracji za plecami Rosji było politycznym błędem. Dokument ten jedynie dolał oliwy do ognia niedawnego konfliktu" - miał oświadczyć Miller. Jego zdaniem, deklaracja jest sprzeczna nie tylko z duchem porozumień między Rosją i Ukrainą podpisanych w styczniu, lecz także duchem współpracy między Rosją i UE w sferze energetycznej. Ukraina i Unia Europejska podpisały 23 marca w Brukseli deklarację, w której Kijów w zamian za unijne wsparcie dla modernizacji jego gazociągów, oceniane wstępnie na 2,5 mld USD, zobowiązał się do zapewnienia większej przejrzystości w dostępie do nich, a także do równego traktowania wszystkich inwestorów. Deklaracja przewiduje m.in. utworzenie niezależnej spółki do zarządzania systemem przesyłu gazu na Ukrainie oraz dopuszczenie firm z UE do podziemnych magazynów surowca na ukraińskim terytorium. Strona ukraińska zaproponowała też zwiększenie przepustowości swoich gazociągów tranzytowych o 60 mld metrów sześciennych rocznie, co jej zdaniem mogłoby stanowić alternatywę dla forsowanych przez Gazprom gazociągów Nord Stream i South Stream, które mają omijać Ukrainę, Białoruś i Polskę. W odpowiedzi Rosja zagroziła rewizją stosunków z UE w sferze energetycznej. Putin ostrzegł, że próby - jak to ujął - systemowego ignorowania interesów Rosji doprowadzą do zmiany stosunku Moskwy do wszystkich projektów w sferze energetycznej na terytorium Federacji Rosyjskiej, w których uczestniczy kapitał europejski. Rosję w tym sporze poparła kanclerz Niemiec Angela Merkel, oświadczając we wtorek po rozmowach z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem w Berlinie, że należy wyjaśnić rosyjskie zastrzeżenia do ukraińsko-unijnej deklaracji.