"Białoruś nie podjęła żadnych działań, by spłacić dług, i od godz. 10 jest wprowadzone ograniczenie (dostaw gazu) w ilości 30 proc. na dobę, z dalszym ograniczeniem w zależności od zadłużenia" - oznajmił Miller w telewizji Rossija 24. Moskwa szacuje zadłużenie Mińska na około 192 mln dolarów. Gazprom twierdzi, że jego białoruski partner, Biełtransgaz, w 2010 roku systematycznie łamie warunki umowy z 2006 roku. Płaci bowiem za surowiec według stawek z 2009 roku - 150 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Zgodnie zaś z kontraktem, w pierwszym kwartale 2010 roku miał płacić 169,22 USD, a w drugim - 184,8 dolarów. Białoruś nie neguje długu wobec Rosji. Twierdzi jednak, że według stanu z 1 maja wynosił on 132,6 mln dolarów. W poniedziałek Gazprom ograniczył dostawy gazu na Białoruś o 15 proc. Białoruski wicepremier Uładzimir Siemaszko zapewnił potem, że "Białoruś przewiduje uregulowanie swojego zadłużenia gazowego w ciągu dwóch najbliższych tygodni". Rzecznik rosyjskiego koncernu Siergiej Kuprijanow oświadczył jednak: "Nikt nie będzie czekać dwóch tygodni. Następna ocena sytuacji zostanie dokonana na posiedzeniu sztabu operacyjnego Gazpromu (we wtorek) 22 czerwca o godz. 10". Kilku wysokich rangą przedstawicieli władz białoruskich ostrzegało w ostatnich dniach, że znaczne ograniczenie dostaw rosyjskiego gazu mogłoby się odbić na Unii Europejskiej, gdyż 20 proc. otrzymywanego przez nią rosyjskiego gazu jest transportowane przez Białoruś. Biuro prasowe Ministerstwa Gospodarki Polski zapewniło w poniedziałek, że dostawy gazu do Polski z kierunku wschodniego są realizowane zgodnie z planem. Także PGNiG twierdził, że na razie nie ma zagrożenia, iż gaz będzie dostarczany w mniejszej ilości.