Gazeta powołuje się na wiadomości wymieniane między hejterką Emilią Szmydt a sędzią Arkadiuszem Cichockim. To właśnie tam pojawia się Radzik jako "Przemek". Współpraca miała polegać na przekazywaniu informacji z postępowań dyscyplinarnych w celu napiętnowania środowiska sędziowskiego i uzasadnienia reformy wymiaru sprawiedliwości.Z wiadomości wynika, że Cichocki był w stałym kontakcie z Radzikiem i konsultowali "akcje medialne". "Już po rozmowie z Przemkiem, działania zaplanowane. Postępowanie wyjaśniające dla sędziego. Patrzymy na ręce naszemu rzecznikowi dyscyplinarnemu. Krajowy (Przemek) kontroluje naszego rzecznika" - pisał Cichocki do hejterki Emilii o jednej ze spraw dyscyplinarnych. Z kolei Radzik tak odnosił się do propozycji Cichockiego, by nagłośnić sprawę sędzi Kamili Przeczek, która została skazana za nieumyślne spowodowanie wypadku: "Mnie to nie przeszkadza i nie komplikuje, bylebym nie musiał gwiazdorzyć. Ponieważ planuję wyłączyć z tej sprawy materiały w sprawie bezczynności ZRD [zastępcy rzecznika dyscyplinarnego przy sądzie okręgowym], byłoby dobrze, aby tego wątku nie rozwijać. Twój ZRD się nie sprawdził, oj, nie. Semper F." - napisał Radzik. "Semper F." to skrót od "semper fidelis" - łacińskie "zawsze wierny". Jak wyjaśniał Cichocki w wiadomości do Emilii, Radzik przejął sprawę sędzi Przeczek i "postawił jej zarzuty". Zadaniem Emilii było nagłośnienie tej sprawy w mediach. "Temat zaklepany. Sprawę opisze W. Biedroń. Do niego mam najważniejsze zaufanie" - pisała do Cichockiego i rzeczywiście, materiał na ten temat ukazał się w serwisie wpolityce.pl. Z wiadomości wynika, że "akcje medialne" koordynował były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak. Sędzia Przemysław Radzik zaprzeczał, że ma jakikolwiek związek z aferą hejterską. "Nigdy nie brałem udziału w jakichkolwiek działaniach spełniających znamiona dyskredytowania lub oczerniania sędziów" - oświadczył. Więcej w "Gazecie Wyborczej"