Przed jesiennymi wyborami przewodniczący Episkopatu abp. Stanisław Gądecki wystosował apel, w którym napisał m.in., że "trudno znaleźć jedną pozycję czy opcję polityczną, która byłaby w pełni zgodna z wymogami wiary chrześcijańskiej. Twierdzenie, że jakaś partia lub ugrupowanie polityczne w pełni odpowiadają wymogom wiary i życia chrześcijańskiego, powoduje nieporozumienia". Jak pisze Katarzyna Wiśniewska w "Gazecie Wyborczej", to "pretekst do próby politycznego wyemancypowania się Kościoła". Taka forma apelu do polityków może zaskakiwać tym bardziej, że do tej pory mieliśmy raczej do czynienia z komunikatami, w których można się było doszukiwać mniej lub bardziej jawnych sympatii Episkopatu do konkretnych partii politycznych - najczęściej było to PiS - czytamy. Ksiądz znający kulisy powstawania takich dokumentów tłumaczy dziennikarce "Gazety Wyborczej", że przewodniczący Episkopatu chce dać do zrozumienia, że Kościół jest bezstronny politycznie. To także sygnał do PiS, żeby nie próbowało się podpinać pod Episkopat, jak robił to Andrzej Duda, np. gdy kilkakrotnie powtarzał, że w sprawach światopoglądowych myśli "tak jak Episkopat" - pisze Wiśniewska. "Episkopat ma świadomość, że Kościół dał się wykorzystać Dudzie w kampanii, a wielu księży prawie że brało udział w jego kampanii" - mówi rozmówca dziennika. Więcej w "Gazecie Wyborczej". Kościół powinien być bezstronny politycznie?