"Wyborcza" opublikowała w środę odpowiedź prezesa PiS skierowaną w lipcu 2019 r. do Szmydt, uczestniczki akcji mającej na celu zniesławienie niektórych sędziów. "Z treści pani listu wynika, że czuje się pani pokrzywdzona działaniami wymiaru sprawiedliwości, ale także pana Łukasza Piebiaka, (ówcześnie - przyp. red.) Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości" - napisał Kaczyński. "W związku z powyższym uprzejmie informuję, że jeśli będzie pani oczekiwała ode mnie wsparcia, którego mógłbym udzielić, działając w ramach uprawnień przysługujących parlamentarzystom, proszę o informację o zajętym stanowisku oraz sprecyzowanie problemu" - podkreślił prezes PiS. Kaczyński przypomniał w odpowiedzi do Szmydt, że w marcu 2017 r. interweniował u Rzecznika Praw Dziecka w jej sprawie. Chodziło o postępowanie dotyczące ustalenia kontaktów jej małżonka - sędziego Tomasza Szmydta - z ich małoletnimi córkami, co wcześniej było rozpatrywane przez sąd. "Z informacji uzyskanych od Rzecznika Praw Dziecka wynika, że Rzecznik brał udział w postępowaniu toczącym się przed Sądem Rejonowym w Sochaczewie oraz wystąpił do prezesa Sądu Apelacyjnego w Łodzi o objęcie postępowania wewnętrznym nadzorem administracyjnym" - napisał Kaczyński. Według informacji "GW", Emilia Szmydt przedstawiała się Kaczyńskiemu jako żona sędziego Szmydta. Biuro PiS przekazało gazecie, że prezes partii nie znał Emilii Szmydt osobiście i nie weryfikował informacji, jakie mu podawała. Jak wskazało biuro, Kaczyński udzielił odpowiedzi "w stale stosowanym w oparciu o Ustawę o wykonywaniu mandatu posła i senatora trybie (wiele tysięcy przypadków rocznie, pismo do wglądu w Biurze Prezydialnym PiS)". Fogiel: Próbują po raz kolejny rozkręcić aferę Odnosząc się do publikacji "GW", zastępca rzecznika PiS powiedział, że do "prezesa Kaczyńskiego listów w podobnych sprawach przychodzi rocznie kilkadziesiąt tysięcy". "Kilka tysięcy kończy się interwencją na podstawie ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Interwencją, czyli przekazaniem sprawy do właściwej instytucji. To była jedna z tych tysięcy spraw i była standardowo procedowana przez biuro poselskie" - podkreślił Fogiel. "'Gazeta Wyborcza' próbuje po raz kolejny rozkręcić jakąś aferę, w którą chce wmieszać prezesa Kaczyńskiego" - ocenił wicerzecznik PiS. Z artykułów publikowanych w drugiej połowie sierpnia przez portal Onet wynikało, że ówczesny wiceszef MS Łukasz Piebiak utrzymywał w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. szefa Iustitii prof. Krystiana Markiewicza. Miało się to odbywać za wiedzą wiceministra. Po tych doniesieniach Piebiak podał się do dymisji. Kontakty z Emilią miał też utrzymywać delegowany do MS sędzia Jakub Iwaniec (pod koniec sierpnia jego delegacja została odwołana) oraz sędzia Arkadiusz Cichocki, który został pod koniec sierpnia odwołany z delegacji do Sądu Apelacyjnego w Katowicach.