Przypomnijmy - według informacji Onetu, pracownica CBA miała okraść Biuro na blisko pięć mln zł. Wcześniej, w maju 2019 r., "GW" opisała sprawę straconego miliona w trakcie operacji wymierzonej w byłego wiceministra Michała Królikowskiego. Te pieniądze miały wyciekać właśnie z funduszu operacyjnego. W czerwcu wiceszef CBA Bogdan Sakowicz przyznał na posiedzeniu sejmowej komisji ds. służb specjalnych, że w funduszu operacyjnym CBA dochodziło do nadużyć. Podkreślił jednak, że chodziło o kwotę "znacznie niższą" niż 15 mln złotych. Informator "GW" już wiosną twierdził, że z kasy CBA zniknęło właśnie 15 mln. Problemem jest - według gazety - brak kontroli nad funduszem operacyjnym. To gotówka na potrzeby tajnych operacji - m.in. akcji kontrolowanego wręczania łapówek. Dla zachowania tajemnicy omija się drogę bankową. To właśnie z tego funduszu miały wyciekać pieniądze. "Wychodziły kolejne nadużycia. Nikt nie wiedział, jak to ukryć. Po prostu czekano" - gazeta cytuje informatora. W styczniu TVN24 podało, że z CBA zwolniono dyrektora biura finansów i kierownika wewnętrznej policji. Według Onetu powodem dymisji była sprawa wspomnianej urzędniczki. "Nie jest prawdą, jakoby CBA utraciło jakiekolwiek środki finansowe" - podkreśla Biuro. Więcej w "Gazecie Wyborczej"