Przed wybuchem afery podsłuchowej CBA miało informacje o treści niektórych rozmów polityków. Ale z tajnych meldunków nie wynika, by wiedziało o podsłuchach w warszawskich restauracjach - pisze "Gazeta Wyborcza". Tym samym agenci Biura albo uznali źródło informacji o treści rozmów w "Sowa i Przyjaciele" oraz "Amber Room" za sprawę drugorzędną, albo godzili się na nielegalne nagrywanie dialogów polityków. Oficjalnie CBA nie komentuje kwestii wycieku tajnych dokumentów. Według informacji "Gazety Wyborczej", szef Biura Paweł Wojtunik wszczął w tej sprawie wewnętrzne postępowanie. Rzecznik CBA Jacek Dobrzyński ocenił całą sprawę jako "próbę uwikłania i wmanipulowania CBA w jakieś niejasne rozgrywki". Więcej w "Gazecie Wyborczej".