Główny zainteresowany, czyli Gerard F. umniejsza jednak znacznie swoich spraw z przeszłości, a konkretnie z 2002 i 2004 roku i twierdzi, że już "zapłacił" za wszystko. "Jedna z tych spaw już uległa zatarciu. Już dawno odpokutowałem" - zaznacza w rozmowie z "Gazetą Wrocławską". Co ciekawe, na temat toczącej się obecnie przed sądem w Zgorzelcu sprawy raczej nie chce się wypowiadać, ale jednocześnie do winy się nie przyznaje. "Gazeta Wrocławska" zwraca uwagę, że zgorzelecka firma zasłynęła nie jako agencja ochrony, a jako "Centrum Szkolenia Specjalnego". W swoje ofercie miała między innymi szkolenia przygotowujące do pracy w służbach mundurowych. Była też agencją ochrony i biurem detektywistycznym. W 2013 roku Gerard został oskarżony właśnie m.in. z powodu szkoleń. Co więcej, śledczy zarzucają mu też m.in. powoływanie się na wpływy w ABW. Z kolei w 2003 roku został skazany za oszustwo, płatną protekcję i wymuszenie rozbójnicze.To jednak nie koniec, bo najciekawsza - jak zaznacza "Gazeta Wrocławska" - sprawa dotyczy podawania się Gerarda F. za oficera Urzędu Ochrony Państwa. Jak wylicza gazeta, ofiarą miała paść między innymi wrocławska bizneswoman, od której wyłudził 40 tysięcy złotych mówiąc, że grozi jej niebezpieczeństwo oraz oficer dolnośląskiej policji. Obecny właściciel i prezes Fenixa, który jest weteranem z Iraku, wie o problemach Gerarda F. z prawem karnym i nie przeszkodziło mu to w zatrudnieniu mężczyzny. Przypomnijmy, że do głośnego incydentu z udziałem Syryjczyka doszło 2 lutego około południa. Jak twierdzi Fenix, mężczyzna został "ujęty" na terenie jednego z chronionych obiektów. Zrobiono mu zdjęcie, które - wraz z informacją - pojawiło się w internecie. Firma poinformowała, że oddano "ujętego" w ręce Straży Granicznej, bo w Polsce przebywał nielegalnie. Straż Graniczna stwierdziła jednak, że był jak najbardziej legalnie i wypuściła go. Sprawą zainteresowała się już policja i prokuratura.