Gazeta informuje, że parlamentarny zespół ds. obrony wolności słowa, który zebrał dane dotyczące wydatków rządu na ogłoszenia, zapowiada zwrócenie się do Najwyższej Izby Kontroli, aby ta przyjrzała się dofinansowaniu części prywatnych mediów z kasy publicznej. "Niewykluczone, że w dalszej kolejności zwrócimy się do prokuratury" - zapowiada poseł PiS Adam Kwiatkowski, przewodniczący zespołu. W przedstawionym wczoraj raporcie "Wydatki KPRM i ministerstw na ogłoszenia i komunikaty w środkach masowego przekazu w latach 2008-2012" politycy opozycji wskazują też na potężną dysproporcję mediów rządowymi reklamami. Okazuje się, że ponad połowa gigantycznej kwoty 124 622 539 zł, wydanej w ciągu ostatnich pięciu lat przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów i ministerstwa na ogłoszenia, trafiła do "Gazety Wyborczej", bo aż (51,6 proc.). Potężne granty z państwowej kasy trafiły także do takich tygodników, jak "Newsweek" czy "Polityka". Pieniądze pompowano także w prywatne telewizje. Tylko w 2012 r. grupa ITI (m.in. TVN i TVN24) wyemitowała ogłoszenia, wystawiając rachunek na prawie 6,5 mln zł. "Z raportu zespołu parlamentarnego wynika także, że najwięcej reklam w mediach kupiło sobie Ministerstwo Edukacji Narodowej. Krystyna Szumilas wydała na ten cel ponad 25 mln zł. Z tej kwoty opłacono m.in. akcję promującą posłanie sześciolatków do szkół. Ministerstwo Środowiska spożytkowało na reklamy blisko 20 mln zł. Budżet reklamowy radykalnie zwiększył sobie minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, kiedy objął ministerstwo. Z kilkudziesięciu tysięcy złotych w 2008 r. pula na ogłoszenia urosła w 2012 r. do blisko 8 mln zł" - pisze "GPC".