Fundacja SOS twierdzi jednak, że doszło do złamania prawa. - Napisaliśmy, że z niedzieli na poniedziałek była dokonana aborcja: dziecko urodziło się żywe i przez godzinę cierpiało, bardzo krzyczało i zmarło. Zostało pozostawione w szpitalu, gdzie są lekarze i mają obowiązek ratować to dziecko, bo ono urodziło się żywe - relacjonuje ksiądz Halwa. Dodaje, że do jego poradni przyszły dwie osoby ze szpitala, które nie chcą ujawniać nazwisk. - Potwierdziły, że taki był krzyk, że do końca życia tego nie zapomną - mówi ksiądz Halwa. Szpital Świętej Rodziny zapewnia, że zakończenie ciąży odbyło się zgodnie z procedurami medycznymi oraz z przepisami ustawy, a także z zachowaniem godności pacjentki. - Szpital potwierdza, że odbyło się w naszym szpitalu zakończenie przebiegu ciąży. Pacjentka zgłosiła się do nas z pełną dokumentacją medyczną i ta dokumentacja i przesłanki medyczne w pełni wyczerpywały zapis ustawy o dopuszczalności przerywania ciąży - powiedziała rzeczniczka placówki Dorota Jasłowska. Dodała, że w tej sprawie zwołano konsylium lekarskie, w którym wzięło udział pięć osób: trzech ginekologów i dwóch neonatologów. - Te działania były podjęte z poszanowaniem prawa, godności pacjentki, w pełnym zabezpieczeniu medycznym, zapewniono godne warunki dla płodu i sam zabieg przebiegał zgodnie z wszelkimi procedurami medycznymi - podkreśliła rzeczniczka szpitala. Dorota Jasłowska dodała, że szpital udostępni całą dokumentację prokuraturze. Zgodnie z polskim prawem przerwanie ciąży, czyli aborcja, dopuszczone jest tylko w trzech wyjątkowych przypadkach - kiedy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, kiedy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu oraz kiedy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (np. kazirodztwa, gwałtu).