Frasyniuk brał udział w rozmowach Okrągłego Stołu przy stoliku ds. pluralizmu związkowego. - Nie bałem się więzienia, nie bałem się działalności w podziemiu i jej skutków, bo to było przewidywalne; ci którzy się zdecydowali na bycie aktywną opozycją wiedzieli, że będą ponosić konsekwencje - wspomina Frasyniuk. - Bałem się, gdy wprowadzono stan wojenny, a potem rozmów przy Okrągłym Stole - mówił. W opinii Frasyniuka Okrągły Stół dla obu negocjujących stron - opozycji i ówczesnej władzy - był wielką niewiadomą; a dla opozycji także ryzykiem. - Miałem świadomość, że rozmowy będą trudne, dlatego że w ich trakcie można było łatwo stracić kapitał, na który się pracowało latami - podkreślił. - Najmniejszy błąd mógł spowodować, że to słabe poparcie społeczne, które mieliśmy, legnie w gruzach - dodał. Zdaniem Frasyniuka w trakcie rozmów przygotowawczych do Okrągłego Stołu celem strony rządowej było wciągnięcie opozycji w "rozmowy tajne przez poufne". - Ja przeciwko temu gwałtownie protestowałem, bo uważałem, że jak się uwikłamy w takie tajne-poufne rozmowy, to będzie nasz koniec - podkreślił. - Nie mogliśmy się dać wciągnąć w żadną grę, bo nie mieliśmy narzędzi do takiej gry, to oni mieli narzędzia. Oni mieli kamery, media. My nie byliśmy w stanie wytłumaczyć niczego, o czym nie mówilibyśmy głośno i publicznie zaraz po rozmowach z rządem - wspominał Frasyniuk. Przypomniał, że po jednym ze spotkań przedstawicieli opozycji i rządu, na którym negocjowano warunki, na jakich Okrągły Stół mógłby się rozpocząć, zdecydował się na konferencji prasowej upublicznić treść tych rozmów. - To wywołało poważny konflikt z władzą - mówił. Jak dodał ówczesny rzecznik rządu Jerzy Urban powiedział wtedy, że nie będzie żadnych rozmów, bo żeby rozmawiać, to trzeba być gentlemanem, czyli zachować dyskrecję. - To było o mnie, że ja nie jestem gentlemanem - zaznaczył. Zdaniem Frasyniuka dzięki negocjacjom ze stroną kościelną "w końcu doszło do większego otwarcia władzy, która sobie uświadomiła, że rozmowy z opozycją nie będą "tajne przez poufne" i że one muszą stać się dialogiem, który jest otwarty i słyszalny także dla polskiego społeczeństwa". W jego opinii Kościół uwiarygodniał opozycję w oczach strony rządowej. - Władza znała Kościół, rozumiała Kościół, miała większy komfort rozmów z nami poprzez tę instytucję - mówił. - O nas władza miała jak najgorsze zdanie; byliśmy dla niej prostymi przestępcami - dodał. W opinii byłego opozycjonisty ogromne znaczenie dla świadomości Polaków w okresie obrad Okrągłego Stołu miały relacje telewizyjne dotyczące przebiegu rozmów. - Ludzie zobaczyli i zdali sobie sprawę, że coś się zmienia, że coś się może udać, bo ci, którzy do tej pory byli przestępcami i byli skazani na lata więzienia, nagle są w telewizji. To był znak zmiany czasów - podkreślił Frasyniuk. - Mieliśmy świadomość, że jeżeli zaczniemy publicznie występować - a telewizja musi nam dać dwie minuty po każdym posiedzeniu - to zyskamy nieprawdopodobny kapitał - zaznaczył. - To będzie, jak transfuzja krwi do organizmu słabego, wykrwawionego społeczeństwa - powiedział. Zastrzegł jednocześnie: "mieliśmy jednak świadomość, że nie możemy dać się zagrać władzy". - Władza była przekonana, że nas w trakcie tych rozmów uwikła, w dużej mierze nas zagra i staniemy się takim elementem, który oni będą mieć opanowany, na który będą mieć wpływ; to było ich główną motywacją - uważa były polityk. - Z naszej strony było oczywiste, że my nie mamy innej możliwości, niż taki właśnie publiczny dialog - dodał. Zdaniem Frasyniuka opozycja błędnie założyła, że najtrudniejsze negocjacje będą toczyć się przy stoliku ds. pluralizmu związkowego. - Wydawało nam się, że tam będzie główny bój a poszło tak łatwo, że byliśmy zdumieni - powiedział. - Okazało się, że władza wkalkulowała większe ustępstwa, niż myśmy zakładali - zaznaczył Frasyniuk. W jego opinii strona społeczna negocjacji przy Okrągłym Stole była "kompletnie nieprzygotowana" do rozmów na tematy gospodarcze. - Nie mieliśmy świadomości zmian, które następują - ocenił. - To jest oczywiste, bo wychodziliśmy z konspiracji, z więzienia - powiedział Frasyniuk. Jego zdaniem najtrudniejsze były rozmowy w willi MSW w Magdalence. - Magdalenka nie była jednak miejscem spisku, ale miejscem rozładowywania napięć w głównych obszarach, w których prowadziliśmy negocjacje. To było trudne, bo była to przestrzeń dyskusji merytorycznej, gdzie realnie formowano kompromisy - podkreślił. Zdaniem Frasyniuka uzgodnienia polityczne, dotyczące wyborów do parlamentu, zmieniły opozycję. - Nagle staliśmy się politykami - mówił. - Wcześniej de facto nikt z nas o tym nie myślał. Tzn. wielu ludzi uważało, że musi być wolna Polska, ale po tych słowach była kropka. Nie zastanawialiśmy się, jak ta wolna Polska ma wyglądać, do czego my zmierzamy. I nagle przy Okrągłym Stole myśmy się zaczęliśmy uczyć odpowiedzialności - wspomina. Były opozycjonista dodał: "Wiedzieliśmy, że odpowiedzialność za to zbankrutowane państwo w dużej mierze spadnie na nas. Te oczekiwania były chyba najtrudniejsze".