Gazeta przypomina, że we Francji nie ma formalnych przepisów, dotyczących podróżowania członków władz państwowych, ale obowiązują niepisane reguły. Przewidują one, że prezydent nie leci tym samym samolotem co premier i przewodniczący Senatu, pełniący we Francji funkcję tymczasowego szefa państwa w wypadku śmierci prezydenta. Zdarza się jednak często, że prezydent zabiera na pokład swojego samolotu, 45-osobowego airbusa A 319, "czterech-pięciu ministrów, tyluż parlamentarzystów i kilku gości wysokiej rangi, szefów firm czy mediów". Według "Le Figaro" nie jest też rzadkością, że w prezydenckim airbusie znajduje się również szef sztabu generalnego francuskiej armii. Jak zaznacza gazeta, nieformalny zakaz wspólnych podróży prezydenta i premiera wynika nie tylko z wymogów bezpieczeństwa, ale też protokołu. Jeśli bowiem obaj przywódcy udają się razem w wizytą zagraniczną, tradycja każe, by francuski szef rządu przywitał na miejscu prezydenta swego kraju. W wypadku jednoczesnej podróży prezydenta i całej delegacji rządowej, jej członkowie lecą kilku samolotami. "Le Figaro" zwraca też uwagę, że w ostatnim czasie Francja wymienia starzejące się samoloty rządowe. W ubiegłym roku dostarczono na potrzeby rządu dwie nowe maszyny Falcon FX, a od tego roku prezydent Sarkozy ma podróżować nowym airbusem A 330. Media francuskie przypominają, że w ubiegłym roku przed podróżą Sarkozy'ego do Afryki doszło do awarii silnika prezydenckiego airbusa przy próbie startu na francuskim lotnisku. Pasażerowie samolotu, m.in. Sarkozy i czterech ministrów, musieli przesiąść się do innej maszyny.