Zgodnie z obecnymi przepisami, za nielegalne ściąganie plików z sieci grożą grzywny i pozbawienie dostępu do internetu nawet na miesiąc. Jednak do tej pory nikt jeszcze nie został z tego tytułu ukarany, gdyż przed skierowaniem sprawy na drogę prawną urzędnicy muszą dwukrotnie wysłać do danego internauty list z ostrzeżeniem. Jak podał dziennik "Liberation", francuski urząd ds. ochrony praw autorskich w sieci, w skrócie Hadopi, wysłał już pierwsze wnioski do organów ścigania przeciw piratom łamiącym te przepisy. "Akta spraw napływają w tej chwili w dużej liczbie w całej Francji do prokuratur właściwych dla miejsca zamieszkania (danego internauty)" - poinformował media w poniedziałkowym komunikacie Hadopi. Urząd nie podał liczby spraw skierowanych dotychczas do organów ścigania, jednak zaznaczył, że do końca ubiegłego roku 165 internautów, mimo otrzymania dwukrotnego ostrzeżenia od Hadopi nie zaprzestało nielegalnego ściągania z sieci. Według danych z końca 2011 roku pierwsze listy z ostrzeżeniami wysłano we Francji do 822 tys. użytkowników sieci, a drugie - do 68 tys. Zgodnie z przepisami, Hadopi ostrzega najpierw osoby nielegalnie ściągające pliki drogą mailową. Jeśli internauci kontynuują swój proceder, mogą po pół roku otrzymać kolejne ostrzeżenie - tym razem tak mailem, jak i listem poleconym. W wypadku gdy to nie poskutkuje przez kolejne 6 miesięcy, ostrzeżonemu internaucie grozi sprawa sądowa i sankcje. Prawo francuskie przewiduje w takim wypadku 1500 euro grzywny i ewentualne odcięcie dostępu do internetu na okres miesiąca. Ustawę Hadopi, pozwalającą na pozbawienie dostępu do internetu osób, które ściągają z sieci nielegalne pliki, parlament Francji przyjął jesienią 2009 roku. Zdaniem przedstawicieli przemysłu rozrywkowego, miała to być potężna broń w walce z piractwem. Krytycy twierdzą, że to prawo jest zagrożeniem dla wolności obywatelskich i że nie sposób go skutecznie egzekwować.