O swojej decyzji I. poinformował na piśmie szefa Samoobrony, wicepremiera Andrzeja Leppera. Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania poinformował w sobotę PAP, że wobec Franciszka I. zastosowano zakaz opuszczania kraju, zatrzymanie paszportu i dozór policyjny, po tym jak postawiono mu zarzut usiłowania poplecznictwa i podżegania do składania fałszywych zeznań. B. działaczowi Samoobrony grozi kara do 5 lat więzienia. Cała sprawa ma związek z tzw. seksaferą, którą ujawniła "Gazeta Wyborcza", opierając się na relacji Anety Krawczyk. Ta była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i była dyrektorka biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego twierdziła, że pracę w partii miała dostać w zamian za usługi seksualne świadczone posłowi Łyżwińskiemu i szefowi partii Andrzejowi Lepperowi. W piśmie do Leppera Franciszek I. zapewnił, że nie przyznał się do zarzuconych mu czynów, ponieważ "nigdy takiego przestępstwa nie popełnił", a - jak określił - jedynym jego "nierozważnym zachowaniem" było to, że odebrał telefon od Ewy Z. Ewa Z. jest, podobnie jak I., związana z myślenicką Samoobroną. W środę telewizja TVN w programie "Uwaga" wyemitowała nagranie ich rozmowy telefonicznej. I. mówił wówczas kobiecie, co ma zeznawać w sprawie Łyżwińskiego. Tłumaczył, że w trakcie rozmowy ze strony Ewy Z. był "nękany niecenzuralnymi pytaniami w obecności pasażerki" (I. prowadził wówczas samochód). - Próbowałem rozmowę zakończyć, jednak nie chciałem być niegrzeczny wobec Ewy Z. i dialog chwilę trwał - przekonywał I. Zaznaczył, że to nie on dzwonił do Z., lecz ona do niego. Franciszek I. zapewnił też, że od "prawie trzech miesięcy" nie miał "żadnego kontaktu" z posłem Łyżwińskim. - Jest oczywistą bzdurą imputowanie mi jakichkolwiek prawnych czy bezprawnych działań na rzecz pana Łyżwińskiego. Ja bowiem byłem szczerze i silnie zaangażowany w działalność partii na moim macierzystym terenie - napisał. Wiceszef klubu Samoobrony Janusz Maksymiuk powiedział, że Samoobrona czeka na wyjaśnienie sprawy przez prokuraturę. - Ważne jest to, co ona ustali, czy I. działał z nadgorliwości, z głupoty, czy czyjejś namowy. To trzeba wyjaśnić, bo to też jest istotne - powiedział Maksymiuk.