Forteca Putina na radarze polskich władz. MSZ nie ma dobrych wieści
Zagrożenie ze strony obwodu królewieckiego jest realne, a region objęty jest szerokim monitoringiem ze strony Polski - przyznaje MSZ. Wiceszef resortu Władysław Teofil Bartoszewski przypomina, że to na tym obszarze Rosja rozmieściła m.in. systemy rakietowe Iskander zdolne do przenoszenia również głowic nuklearnych. Czy wobec tego Polska będzie zabiegać o zdemilitaryzowanie rosyjskiej eksklawy?

W lutym miną cztery lata od rosyjskiej agresji na Ukrainę. Od tego czasu polityka Federacji Rosyjskiej wydaje się być coraz bardziej ekspansywna i niebezpieczna z punktu widzenia Polski. Kilka tygodni temu w naszą przestrzeń powietrzną wpadło kilkanaście dronów ze wschodu, a Moskwa testuje nasze systemy. Niepokojących sygnałów jest znacznie więcej.
Kolejne badania opinii publicznej pokazują, że Polacy obawiają się rosyjskiej agresji. Nic w tym dziwnego, bo jesteśmy jednym z kilku europejskich krajów, które bezpośrednio graniczą z Rosją. Obwód królewiecki, z punktu widzenia Kremla, jest niezwykle istotnym miejscem na mapie kontynentu. Ta rosyjska eksklawa w Europie Środkowej nie ma wielkiego znaczenia gospodarczego, ale odgrywa gigantyczną rolę strategiczną i militarną. Obwód królewiecki zamieszkuje zaledwie milion ludzi, ale to "oko Kremla" w basenie Morza Bałtyckiego.
Obwód królewiecki i kłopotliwe sąsiedztwo
To niestety też bezpośrednie sąsiedztwo Polski, co sprawia, że raz po raz o obwodzie mówi się jako potencjalnym zagrożeniu. Najczęściej w kontekście tzw. przesmyku suwalskiego - również strategicznego obszaru, który rozdziela drogę lądową z Białorusi do obwodu królewieckiego. Ale nie tylko, bo sam obwód to obszar wybitnie zmilitaryzowany i największe skupisko obiektów militarnych w Europie. Bazy wojskowe mieszczą się na terenie całej eksklawy, a są to nie tylko bazy lotnicze, ale też strategiczna baza morska, która stanowi zaplecze dla Floty Bałtyckiej.
Obwód królewiecki objęty jest szerokim monitoringiem polskich władz. Jak bardzo ten region jest dla nas istotny? Niezwykle cennych informacji w tym zakresie udzielił wiceszef MSZ Władysław Teofil Bartoszewski, który drobiazgowo odpowiedział na interpelację wystosowaną przez posła Michała Wosia.
"Polska posiada analizy wywiadowcze oraz strategiczne opracowywane przez MON nt. zagrożeń ze strony obwodu królewieckiego. Obwód jest znany z rozmieszczenia w nim systemów rakietowych Iskander zdolnych do przenoszenia również głowic nuklearnych" - przyznaje Bartoszewski.
NATO, ONZ, Finlandia, Szwecja i kraje bałtyckie - tak Polska współpracuje w regionie
Jak przekonuje członek rządu, Polska prowadzi wiele działań, które mają na celu przeciwdziałanie zagrożeniom płynącym z militarnej obecności Rosji w Królewcu. Wiele z nich odbywa się w ramach relacji sojuszniczych. Bartoszewski wymienia m.in. współpracę z Finlandią, która opiera się na wymianie doświadczeń w zakresie ochrony granicy, wspólne ćwiczenia i współpracę w modernizacji sił zbrojnych. Polska współpracuje też ze Szwecją realizując wspólne misje na Morzu Bałtyckim, zwiększając liczbę wspólnych ćwiczeń czy też współpracując w zakresie transformacji sił zbrojnych.
Wiceszef MSZ wskazuje też na ścisłą współpracę Polski z Litwą, Łotwą i Estonią w zakresie projektów Tarcza Wschód oraz Bałtycka Linia Obrony. Oba programy stają się ważnymi przedsięwzięciami politycznymi, a Polska i kraje bałtyckie chcą uzyskać na nie finansowanie z UE.
Poza dwustronną współpracą z powyższymi państwami Polska stara się uczulać zagranicznych partnerów na wyższych poziomach dyplomatycznych, że zagrożenie z tego kierunku jest realne. Jak przekonuje Bartoszewski, resort obrony narodowej realizuje wiele działań mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa. To m.in. budowa Tarczy Wschód, rozbudowa i modernizacja zdolności wojskowych w północno-wschodniej części kraju oraz obecność na terenie RP sił sojuszniczych. Nieprzypadkowo grupy bojowe NATO są rozmieszczone m.in. w krajach sąsiadujących z obwodem królewieckim - w Polsce i na Litwie, a okręty sojuszników operują na Bałtyku. Zwiększona jest też obecność w regionie sił powietrznych państw NATO.
Kamuflaż Kremla - Rosja wypowiada umowy
Kłopot w tym, że wszystkie te działania prowadzone są trochę "w ciemno". Polska i sojusznicy wiedzą, że zagrożenie jest duże i realne, ale brakuje szczegółowych danych i informacji, co na dobrą sprawę dzieje się w obwodzie królewieckim. Poseł Woś zapytał resort spraw zagranicznych czy Polska rozważa zainicjowanie lub wsparcie mechanizmów międzynarodowego monitoringu i kontroli działań wojskowych prowadzonych w obwodzie królewieckim.
Bartoszewski przyznaje, że możliwości prowadzenia kontroli zbrojeń są ograniczone. Rosja ogranicza bowiem dostęp międzynarodowym obserwatorom - w 2023 roku zawiesiła wdrażanie tzw. Dokumentu wiedeńskiego OBWE, a tym samym inspekcje w jego ramach. Polska prowadziła też monitoring obszaru obwodu królewieckiego w ramach tzw. Traktatu o otwartych przestworzach. Rosja i ten dokument wypowiedziała w 2021 roku, więc i tutaj działania zostały ograniczone.
Wiceszef MSZ wskazuje, że dostępne są działania pośrednie jak np. rozpoznanie satelitarne ze strony Polski oraz w ramach współpracy z sojusznikami i NATO. Bartoszewski wskazuje, że "Rosja prowadzi wojnę w Ukrainie, posługuje się szantażem nuklearnym, obniża próg użycia broni jądrowej, a także w ostatnim czasie otwarcie mówi o rozmieszczaniu broni jądrowej oraz rakiet pośredniego zasięgu na Białorusi". Polska i sojusznicy skupiają się więc na budowie własnego potencjału odstraszającego przed ewentualną agresją. Nasz rząd krytykuje też agresywną postawę Rosji, w tym rozbudowę jej arsenału rakietowego i jądrowego, również w obwodzie królewieckim, np. na forum ONZ.
Obwód królewiecki zostanie zdemilitaryzowany?
Zagrożenie wciąż jest jednak realne, dlatego co jakiś czas wraca pytanie o możliwość demilitaryzacji obwodu królewieckiego. Czy taki scenariusz jest w ogóle możliwy? Czy Polska ma jakiekolwiek instrumenty, by działać na tym polu? Czy Europa lub NATO mogą wywrzeć skuteczny nacisk na pełnoprawne terytorium Rosji?
Władysław Teofil Bartoszewski nie ma dobrych informacji. Podkreśla, że resorty spraw zagranicznych oraz obrony narodowej od lat zwracają uwagę na forach międzynarodowych na zagrożenia ze strony obwodu królewieckiego jako jednego z najbardziej zmilitaryzowanych obszarów w Europie, zwłaszcza w kontekście sygnałów o rozmieszczeniu tam taktycznej broni jądrowej.
"Należy pamiętać, że na zagrożenie ze strony Rosji trzeba patrzeć dużo szerzej: przedmiotem naszej szczególnej uwagi są ryzyka wynikające z rosyjskiej agresji na Ukrainę, rozmieszczenia i rozbudowy rosyjskich sił konwencjonalnych oraz jądrowych na terytorium Białorusi, a także zagrożeń hybrydowych. Warto zaznaczyć, że w 2023 r. Rosja wycofała się z traktatu o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie, który dotyczył ograniczeń takich sił, i nie jest zainteresowana przyjęciem jakichkolwiek zobowiązań na siebie w tym zakresie" - przypomina Bartoszewski.
Wiceszef MSZ zwraca też uwagę, że w warunkach trwającego konfliktu zbrojnego z udziałem Rosji nie jest pożądane prowadzenie negocjacji na temat kontroli zbrojeń czy rozbrojenia. Takie negocjacje zakładają bowiem obustronne zobowiązania. Wątpliwe, by na tym etapie "nowego wyścigu zbrojeń" do takich rozmów byłaby gotowa Rosja, ale też NATO.
Jak wskazuje Bartoszewski, w obecnej sytuacji zwiększaniu bezpieczeństwa służy przede wszystkim dalsze wzmacnianie postawy odstraszania i obrony NATO. Demilitaryzacja obwodu królewieckiego pozostanie na razie w sferze polskich marzeń.
Obwód królewiecki pod okiem nie tylko Polski
Tymczasem dowódca armii USA w Europie i Afryce gen. Christopher Donahue w lipcu wziął udział w konferencji w niemieckim Wiesbaden. Mówił tam m.in. o obwodzie królewieckim. Donahue zauważył, że obwód jest ze wszystkich stron otoczony przez siły NATO. USA i sojusznicy mają teraz - jak mówił amerykański wojskowy - możliwość "zniszczenia go w niespotykanym dotąd czasie i szybciej niż kiedykolwiek wcześniej".
- Już to zaplanowaliśmy i już to opracowaliśmy. Problemem jest siła i energia, którą Rosja może skierować przeciwko nam (...) Już opracowaliśmy zdolności, by mieć pewność, że możemy tę siłę i energię zatrzymać - mówił generał.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow określił te wypowiedzi Amerykanina jako "wrogie".
Łukasz Szpyrka












