Zdaniem Flisa albo konflikt w Platformie zostanie wyciszony "tak jak z grubsza się to stało przed wyborami w 2011 r.", albo może nawet dojść do rozpadu ugrupowania. - Może się okazać, że już się razem żyć nie da. Tak jak w życiu, czasami poziom emocji już jest taki, że niezależnie od dobrej woli wszystkich, wiedzy o szkodach i zniszczeniu dotychczasowego życia, żyć tak jak do tej pory się nie da - dodał Flis.Ekspert ocenia, że obecna sytuacja w Platformie Obywatelskiej jest wypadkową z jednej strony - "obyczajowości w partiach" polegającej na oferowaniu korzyści w ramach budowania poparcia, a z drugiej strony - napięcia między Tuskiem a Schetyną. - Najwyraźniej Tusk postanowił Schetynę zmarginalizować - powiedział Flis. Przypomniał, że już przed wyborami w 2011 r. były napięcia między oboma politykami i konflikt ten stopniowo przybierał na sile. - Teraz przyjęło to już formę bezwzględnej walki, takiej samonapędzającej się paranoi, w której każda ze stron jest przekonana, że ta druga chce ją zniszczyć i w związku z tym trzeba wykonać wszystkie ruchy, żeby się przed tym zniszczeniem zabezpieczyć. A jak wiadomo, najlepszym zabezpieczeniem jest zniszczenie drugiej strony - powiedział Flis. Według niego obie strony wiedzą, że taka sytuacja jest "zabójcza" dla partii, ale każda z nich liczy, że "to ta druga się opamięta". - W tej chwili nie bardzo wiadomo, co miałoby wyciszyć te emocje - ocenia. Flis podkreślił, że w konflikt ten dużo bardziej niż Tusk i Schetyna zaangażowani są ich stronnicy. Jego zdaniem wypowiedzi posłów Andrzeja Biernata czy Cezarego Grabarczyka "są dużo bardziej wojownicze niż wypowiedzi Tuska". A - mówił - deklaracje Schetyny, że nie ma nic wspólnego z nagraniami ze zjazdu na Dolnym Śląsku "nawet jeśli są prawdą, to nie zmieniają atmosfery, która sprawia, że jego stronnicy tracą wszystkie hamulce". Według Flisa występuje w tym przypadku obawa, że "nawet jak Schetyna pojedzie na wcześniejszą emeryturę do Brukseli, to jego stronnicy pojadą na zieloną trawkę". - Myślę, że to nie jest tak, że to jest rozpisane na role, tylko oni po prostu tak rozumują, tak pojmują, co trzeba w takiej sytuacji zrobić - dodał.