- Jeżeli nawet był gdzieś w pobliżu, to jego obecność nie była absolutnie odczuwalna - dodał ekspert. - Znałem generała Błasika od 1981 roku, byliśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi i wiem, że on nie pozwoliłby sobie na to, by w jakikolwiek sposób naciskać na załogę. Poza tym on w tej jednostce latał na co dzień, jako drugi pilot, i jego obecność w kabinie nie byłaby niczym dziwnym. Ewentualna obecność generała mogła pilotom jedynie dodać otuchy, a nie wywierać na nich nacisk. Każdy, kto znał generała, wie, że nie był on żadnym cholerykiem, ale typem ojca, przyjaciela czy opiekuna - wyjaśnił mjr rez., dr. Michał Fiszer. - Nie wiem dlaczego kwestia obecności bądź nie generała Błasika w kabinie jest uznawana przez dziennikarzy za tak ważną. Dlaczego właśnie ta sprawa miałaby cokolwiek zmieniać w ustaleniach co do przyczyny katastrofy? Nie wiem czemu może służyć szum medialny wokół tej kwestii? Aż się boję, że mogłoby to służyć podważeniu autorytetu najwyższych dowódców sił zbrojnych w Polsce, co byłoby z kolei na rękę nie Polakom, a innym nacjom, które nie są nam życzliwe - podsumował były pilot wojskowy.