"Zbyt często koalicja PO-PSL wykorzystywała samą tylko groźbę prezydenckiego weta jako pretekstu, by powstrzymać się od wprowadzenia bardziej ambitnych reform. Obecnie rząd (po zwycięstwie Bronisława Komorowskiego) stracił tę linię obrony" - zaznacza gazeta. "Nawet mimo przyszłorocznych wyborów parlamentarnych rząd Tuska nie może wzdragać się przed działaniami oszczędnościowymi niezbędnymi dla zmniejszenia deficytu (finansów publicznych)" - stwierdza komentarz. "Polska ma dobre powody, by czuć dumę z gospodarczych osiągnięć. W ubiegłym roku jej gospodarka wzrosła o 1,7 proc., podczas gdy gospodarki wszystkich innych państw ostro się skurczyły" - zauważa gazeta. "Mimo tego (wzrostu), zeszłoroczny deficyt finansów publicznych sięgnął 7 proc. PKB. To niewiele w porównaniu z innymi państwami UE, ale wystarczająco dużo, by inwestorzy działający na wciąż wschodzącym polskim rynku zaniepokoili się, jeśli rząd nie podejmie zdecydowanych działań prowadzących do jego zmniejszenia" - dodaje komentarz. "FT" odnotowuje także wzrost długu publicznego do blisko 55 proc. PKB, co zmusza rząd, czy chce tego, czy nie do redukcji wydatków. Rządowemu programowi konsolidacji fiskalnej przedłożonemu z początkiem br. w opinii gazety brak było szczegółów, był zbyt uzależniony od przychodów z prywatyzacji i przyjmował optymistyczną prognozę wzrostu. "Największym wyzwaniem dla Komorowskiego i Tuska będzie osiągnięcie fiskalnej konsolidacji w trakcie realizacji programu modernizacji, który PO obiecała w 2007 r. Program przewiduje odbudowę infrastruktury, redukcję biurokracji duszącej biznes, reformę systemu opieki zdrowia, KRUS-u" - tłumaczy "FT". Według gazety wszystkie te działania muszą zostać wprowadzone w czasie przygotowań Polski do przyszłorocznego, pierwszego w historii przewodnictwa UE. Dla rządu stwarza to okazję do pokazania w UE przywódczej roli, do której Polska aspiruje. "Wyzwania te są duże. Jednak przejęcie urzędu głowy państwa przez kandydata PO jest dla tej partii okazją, by do wyborów pójść z dorobkiem zdecydowanych działań, nawet bolesnych, zamiast siedzieć z założonymi rękoma w nadziei na to, że przyszłoroczny krajobraz polityczny będzie jej sprzyjał jeszcze bardziej" - konkluduje "FT".