Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił we wtorek decyzję komisji weryfikacyjnej ws. nieruchomości przy stołecznej ul. Nabielaka 9, gdzie mieszkała znana działaczka lokatorska Jolanta Brzeska. Skargę na decyzję komisji złożył m.in. handlarz roszczeń Marek M., który jest jednym z beneficjentów decyzji reprywatyzacyjnej w tej sprawie. Nagranie zachowania sędziego Po wydaniu orzeczenia przez WSA w sieci pojawił się film relacjonujący odczytywanie części uzasadnienia przez sędziego sprawozdawcę, który wywołał liczne komentarze w mediach społecznościowych. Jedną z osób, które umieściły na Twitterze to nagranie był wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Polityk pod filmem zamieścił wpis: "Oto nagranie sytuacji, w której poruszona uzasadnieniem wyroku w sprawie Nabielaka 9 córka Jolanty Brzeskiej opuszcza salę, co wywołało śmiech sędziego Dariusza Pirogowicza". PAP skontaktowała się w tej sprawie z Magdą Brzeską, która była na rozprawie ws. Nabielaka 9. Z relacji Brzeskiej wynika, że podczas czytania uzasadnienia orzeczenia wstała z miejsca, skomentowała treść uzasadnienia i opuściła salę. "Słuchałam tego uzasadnienia i po prostu nie wytrzymałam. To było tak kuriozalne uzasadnienie. Postanowiłam opuścić salę. Wstając powiedziałam do sędziów, że mam nadzieję iż "będą państwo mogli sobie spojrzeć jeszcze w oczy"" - zaznaczyła. Brzeska w rozmowie z PAP zwróciła uwagę, że sędziowie są wynagradzani z podatków i powinni stać na straży prawa. "Powinni mieć również szacunek do nas wszystkich jako ludzi. Wyśmiewanie kogokolwiek bez względu na to kim jest, w moim odczuciu jest nie na poziomie. Jest mi bardzo przykro, że sędzia nie potrafił się zachować, ponieważ sędzia powinien być neutralny. Jeśli nie potrafił się zachować to trudno, sam wystawił sobie świadectwo" - dodała. Decyzja sądu Biuro informacji WSA pytane przez PAP nie doniosło się do tej kwestii. WSA nie wykluczył jednak zajęcia stanowiska w tej sprawie w późniejszym terminie. Decyzję reprywatyzacyjną ws. Nabielaka 9 w styczniu 2006 r. podpisał Mirosław Kochalski - ówczesny sekretarz m.st. Warszawy. Na jej mocy kamienicę - gdzie mieszkała m.in. zamordowana w 2011 r. Jolanta Brzeska - przekazano trojgu spadkobiercom dawnych właścicieli i znanemu "kupcowi roszczeń" Markowi M., który część praw miał nabyć za bezcen od innych spadkobierców. Reprywatyzację nieruchomości przy ul. Nabielaka 9 komisja weryfikacyjna uchyliła w grudniu 2017 r., nakazując jednocześnie Markowi M. zwrot ponad 2,9 mln zł. Skargę na decyzję komisji w zakresie uzasadnienia złożyło m.st. Warszawa, zaskarżył ją także Marek M. We wtorek warszawski sąd zdecydował o jej uchyleniu. Odnosząc się do przyznania prawa użytkowania wieczystego na rzecz określonego podmiotu, sędzia Dariusz Pirogowicz tłumaczył, że komisja weryfikacyjna zgodnie z przepisami nie mogła "uchylać praw przynależnych do budynku jako takiego czy też lokalu do tego budynku należącego". "Więc już z tego względu decyzja komisji jest wadliwa" - mówił. Zdaniem sądu nie można też postawić prezydentowi m.st. Warszawy zarzutu, że wydając decyzję reprywatyzacyjną, w sposób rażący naruszył przepisy postępowania. Po orzeczeniu Brzeska w rozmowie z PAP krytycznie oceniła wyrok. "Mam wrażenie, że chodzi tylko o to, żeby "kopnąć w nery" komisję reprywatyzacyjną i nic więcej, żeby udowodnić PiS-owi, że się myli. A tak naprawdę przecież tu nie chodzi o PiS, tylko o tych ludzi, którzy gdzieś za tymi decyzjami stoją. Za Nabielaka stoję ja, stoi moja mama, stoją ludzie, którzy mieszkali w tych mieszkaniach. To są konkretne nazwiska, konkretne osoby" - powiedziała Brzeska "Dzisiaj na sali sądowej dowiedziałam się, że moi rodzice przez wiele lat przeżywali "drobne niedogodności". Te "drobne niedogodności" przeżywali też inni mieszkańcy. Te drobne niedogodności to była likwidacja chodnika, to było wycięcie płotu. "Drobne niedogodności". To jest szokujące" - podkreśliła.