- Jeżeli jest mowa o tym, że ktoś komuś dał pieniądze, to trzeba pokazać jakieś dokumenty, które to potwierdzają - przelewy bankowe, potwierdzenia, pokwitowania - mówił Goszczyński i dodał że - oprócz braku dowodów - błędem Krasuckiego jako dziennikarza było to, że stanął po jednej ze stron. On sam na pytanie, czy nie czuje się manipulowany - odpowiada krótko: "Jeśli chodzi o te manipulacje, czy jakieś naciski - nie wiem, może tak jest. Jego zdaniem nie było żadnych nacisków ze strony służby specjalnych. - Albo po prostu o tym nie wiem - twierdzi. Główny bohater filmu Witolda Krasuckiego, Janusz Iwanowski Pineiro dzisiaj będzie ponownie zeznawał w tej sprawie przed warszawską prokuraturą. Wczoraj TVP pokazała drugi odcinek kontrowersyjnego filmu. Według jego autorów, na początku lat 90. w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego kierowanym przez Lecha Kaczyńskiego powstała grupa specjalna do śledzenia polityków niewygodnych dla Porozumienia Centrum. Wcześniej politykom PC zarzucono, że wzięli pieniądze pochodzące z FOZZ-u na finansowanie partii. Jarosław Kaczyński zaprzecza i zapowiedział, że złoży pozew sądowy przeciwko TVP w związku z emisją filmu, a także tzw. prywatny akt oskarżenia wobec jej prezesa Roberta Kwiatkowskiego. Przeczytaj cały wywiad