Kluby sejmowe poparły zarówno rządowy, jak i poselski projekt i opowiedziały się za skierowaniem ich do dalszych prac w komisji. Obecnie do żłobków chodzi jedynie 2 proc. dzieci. Jak zaznaczyła Fedak, rząd chce doprowadzić do sytuacji, by różnymi formami opieki było objętych ok. 30 proc. najmłodszych dzieci. Dzięki wprowadzeniu ustawy ma przybyć ok. 400 tys. miejsc m.in. w żłobkach, które przestaną być zoz-ami, w klubikach, u opiekunów samorządowych i w żłobkach przyzakładowych. - Ustawa żłobkowa ma pomóc rodzicom w godzeniu ról rodzinnych i zawodowych. Obiecuję, że już od przyszłego roku za ustawą pójdzie program rządowy - państwo wesprze samorządy przy tworzeniu tych nowych form opieki; mamy przyrzeczenie ministra finansów, że pieniędzy na przyszły rok nam nie zabraknie - zapowiedziała Fedak. Zwróciła także uwagę, że projekt zachęca pracodawców do tworzenia żłobków przyzakładowych oraz do legalnego zatrudniania niań - państwo opłaci za nie składki na ubezpieczenie. Swój projekt ustawy o formach opieki nad dziećmi do lat pięciu przedstawiła także Joanna Kluzik-Rostkowska (PiS). Projekt zakłada sześć różnych form opieki, które mogą być tworzone w zależności od potrzeb społeczności i regionu. Są to: grupa żłobkowa, świetlica dziecięca, grupa zabawowa, dzienny rodzic, mikrogrupa przedszkolna, a także grupy sobotnio-niedzielne. Wszystkie kluby sejmowe poparły zarówno rządowy, jak i poselski projekt i opowiedziały się za skierowaniem ich do dalszych prac w komisji. Zdaniem Ewy Drozd (PO) rozwiązania zawarte w rządowym projekcie zrównają szanse zawodowe kobiet i mężczyzn, poprawią sytuację materialną rodzin i wyrównają szanse edukacyjne dzieci. W jej opinii warto także przedyskutować rozwiązania przedstawione w projekcie poselskim. Kluzik-Rostkowska zaznaczyła, że najważniejsza w rządowym projekcie jest zmiana usytuowania żłobków - obecnie jako zoz-y podległe są Ministerstwu Zdrowia, a ustawa przewiduje, że przejdą pod kontrolę MPiPS. Posłanka wyraziła przekonanie, że ułatwi to zakładanie tego typu placówek. - Ważne jest, by polska kobieta, jeśli chce, mogła realizować się w pracy, łącząc obowiązki rodzicielskie i zawodowe - podkreśliła Anna Bańkowska (Lewica). Jej zdaniem istotne jest "wyjęcie niań z szarej strefy" i powszechny dostęp dzieci do wczesnej edukacji. - Te formy, które proponujecie, akceptujemy w całej rozciągłości. Obawiamy się jednak, że zbyt duży ciężar finansowy będzie spoczywał na gminach i czy będą one w stanie realizować kierunek przewidziany w ustawie - mówiła Bańkowska. Piotr Walkowski (PSL) wyraził nadzieję, że ustawa pozytywnie wpłynie na przyrost demograficzny; dzięki niej ludzie będą decydować się na posiadanie więcej niż jednego dziecka. Zwrócił uwagę, że w tej chwili wielu młodych rodziców nie stać na zatrudnianie niań czy posyłanie dzieci do prywatnych placówek, a jeśli nie mogą liczyć na pomoc rodziny, stoją przed wyborem: praca, czy dzieci. Odnosząc się do wyrażanych przez wielu posłów obaw, czy samorządom wystarczy środków na realizację ustawy, Fedak podkreśliła, że organizowanie opieki nad małymi dziećmi już teraz należy do ich obowiązków i poprosiła, by zachęcać je do "inwestowania w człowieka". - Ta ustawa pokazuje, że polityka społeczna to system naczyń połączonych. Zmiany demograficzne nie przychodzą od razu, to musi być polityka długofalowa. Ta ustawa jest spóźniona o 20 lat. Musimy zmienić sposób myślenia i zamiast tworzyć rezerwy, trzeba znaleźć pieniądze na te rozwiązania. Nie możemy uznawać, że tylko infrastruktura jest ważna, sukcesem gminy są też pełne żłobki i przedszkola, bo kiedyś ci ludzie będą pracować i płacić podatki. Nie tylko pieniędzmi da się to załatwić, chodzi o zmianę priorytetów w myśleniu. Inwestycja w człowieka opłaca się najbardziej, bo on to odda z nawiązką - przekonywała minister pracy.