"Partia rządząca też ma prawo do wnioskowania o przeprowadzenie sądowej kontroli wyników głosowania. Z formalnego punktu widzenia trudno jest krytykować rządzące w Polsce PiS za to, że zakwestionowało wyniki wyborów 13 października do Senatu w niektórych okręgach, w których przegrało niewielką większością głosów" - pisze Reinhard Veser w dzienniku "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ("FAZ"). "Czy Polska jest jeszcze demokracją?" "W rzeczywistości jednak to, co dzieje się w Polsce, nie jest normalnym postępowaniem, lecz papierkiem lakmusowym, który pokaże, czy Polska jest jeszcze demokracją" - zaznacza autor komentarza "Brzydkie podejrzenie". Sprawujący władzę narodowi konserwatyści od razu po wyborach dali wyraźnie do zrozumienia, że nie zaakceptują tak po prostu utraty większości w Senacie. "Po tym jak kilka prób przekupienia parlamentarzystów opozycji zakończyło się fiaskiem, sięgnięto teraz po wymiar sprawiedliwości, którego przysposabianie do potrzeb PiS rozpoczęło się natychmiast po wygranych cztery lata temu wyborach" - czytamy w "FAZ". "Nieładne podejrzenie" Decyzję o skargach PiS przeciwko wynikom wyborów podejmie nowo utworzona izba Sądu Najwyższego (Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych - IKNiSP) składająca się z "dokładnie wybranych" sędziów. "Z tego powodu nasuwa się nieładne podejrzenie" - konkluduje Veser. Politycy PiS sugerują, że podczas wyborów w sześciu okręgach senackich padło zaskakująco dużo głosów nieważnych. Chodzi o okręgi, w których kandydaci PiS zajęli drugie miejsca, przegrywając nieznacznie - o kilka tysięcy głosów - z kandydatami opozycji. Jacek Lepiarz/Redakcja Polska Deutsche Welle