O 49-letnim nowym premierze polskiego rządu Konrad Schuller w "FAZ" pisze, że jest "starej daty patriotą z tego gatunku, który podoba się Jarosławowi Kaczyńskiemu". "FAZ" wyjaśnia, że Morawiecki był w czasie dyktatury w antykomunistycznym ruchu opozycyjnym, w jego katolickim, patriotycznym skrzydle, w "Solidarności Walczącej", którą utworzył jego ojciec. Był też aresztowany i bity, pozostał jednak "wierny podziemiu" - zauważa dziennik. Z drugiej strony Mateusz Morawiecki "jest zupełnie inny niż klasyczni eksponenci partii Kaczyńskiego" - czytamy w FAZ. Dziennik informuje, że poprzedniczka Morawieckiego - Beata Szydło - "pochodzi z małego miasteczka górniczego i zajmuje się troskami zwykłych ludzi". O Jarosławie Kaczyńskim czytamy, że "prawie w ogóle nie jeździł za granicę, nie zna języków obcych i patrzy na wszystko przez pryzmat spraw wewnętrznych, co go łączy z przeważnie biedniejszym elektoratem z terenów wiejskich". Tymczasem "Morawiecki jest inny" - zaznacza "FAZ". Gazeta przypomina m.in., że studiował w USA i w Niemczech, był w zespole negocjującym akcesję Polski do Unii, zna angielski i niemiecki, a nawet trochę rosyjski. A, zanim wstąpił w 2015 r. do PiS, był dyrektorem trzeciego co do wielkości banku w Polsce BZ WBK. Konrad Schuller wskazuje na zadania, jakie Mateusz Morawiecki ma po wyborze na premiera. Na pierwszym miejscu wymienia "unowocześnienie staromodnego autorytarnego patriotyzmu Kaczyńskiego, by promieniował aż do skrzydła obywatelsko-europejskiego". Swoją kompetencją ma on ponadto "kształtować narodową ekonomię, która ma być dynamiczna i patriotyczna". Polska ma nie być atrakcyjna ze względu na tanią siłę roboczą, lecz stać się samodzielnym, innowacyjnym miejscem na inwestycje. Powstrzymany ma być też wpływ obcego kapitału i odpływ "neokolonialnych zysków" - wylicza "FAZ". Konrad Schuller wyjaśnia, że patriotyzm Morawieckiego "jest prawdziwy" i wyraża się tym, że był on skłonny zrezygnować ze swej wysokiej pensji dyrektora banku (czyli ponad 70 tys. euro) i przyjąć wynagrodzenie ministerialne w wysokości 3 tys. euro. "Teraz będzie musiał bronić stanowiska swego kraju w Europie" - pisze w "FAZ" i precyzuje: chodzi o "ekonomiczne zagrożenia". UE grozi bowiem ograniczeniem środków z unijnego budżetu za reformy sądownictwa. "Argument brzmi, że do kraju, w którym unijne środki nie są kontrolowane przez wolne sądy, nie powinny wpływać żadne pieniądze" - czytamy w "FAZ". "Morawiecki musi znaleźć argumenty, w przeciwnym razie jego dobrowolna rezygnacja z własnych wysokich dochodów może spotkać też cały jego kraj". opr. Barbara Cöllen/Redakcja Polska Deutsche Welle