Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ("FAZ") opisuje fragment kampanii opozycyjnej polityk. Ocenia, że Kidawa-Błońska, która dopiero na początku września została dość nieoczekiwanie kandydatką na premiera liberalnej opozycji, "nie pasuje do schematu wróg-przyjaciel". Jeszcze jako wicemarszałek Sejmu i rzeczniczka rządu Donalda Tuska zabierała głos, "gdy potrzeba było kogoś nieuwikłanego w skandale i dążącego do złagodzenia sytuacji".Według "FAZ" późne i nieoczekiwane wystawienie jej kandydatury na premiera było sprytnym posunięciem szefa PO Grzegorza Schetyny, któremu nawet we własnej partii zarzucano brak charyzmy, wizji i małostkowość. Oferta PiS trudna do przebicia "Opozycja jest w trudnej sytuacji. Przez minione cztery lata, a szczególnie w ostatnich miesiącach rząd rozdał dużo socjalnych darów, w tym świadczenie nazywane 13. emeryturą, zasiłek na dzieci, ulgi podatkowe i obniżenie wieku emerytalnego. To masa ustępstw, które trudno przebić. Dodatkowo politycy PiS twierdzą, że opozycja w razie wygranych wyborów wszystkie te dary odbierze. W ten sposób liberalna Platforma Obywatelska została zmuszona, walczyć z tymi twierdzeniami z pozycji defensywnej, przyjmując zasadę, że to, co dano, nie zostanie odebrane" - pisze "FAZ".Jak dodaje, nie jest pewne, jak wielu ludzi zmobilizuje łagodna kampania w myśl słów Kidawy-Błońskiej: "współpraca zamiast sporu". "Nie pozostawia ona PiS-owi dużo pola do ataku. Chciałoby się zobaczyć kandydatkę w starciu z innymi głównymi kandydatami, ale nie wystąpiła ona w żadnej z debat telewizyjnych pięciu partii, które mają szansę dostać się do parlamentu. W sztabie mówiono, że chętnie podyskutowałaby z patriarchą PiS, Jarosławem Kaczyńskim, ale ten ją zignorował" - zauważa "FAZ". Dodaje, że w Warszawie kandydatka opozycji ma spore szanse na pobicie Jarosława Kaczyńskiego, który startuje z tego samego okręgu wyborczego. Niemrawa końcówka kampanii Gazeta cytuje wiceprzewodniczącego PO Tomasza Siemoniaka, który ocenił pod koniec września, że jak na końcówkę kampanii temperatura nastrojów w Polsce jest "zadziwiająco niska". Być może dzieje się tak dlatego, że protesty przeciwko ograniczaniu rządów prawa w minionych czterech latach emocjonalnie wyczerpały opinię publiczną - pisze gazeta, powołując się na byłego ministra obrony. "Dziś niewiele pozostało z rozpieszczonej sukcesami Platformy Obywatelskiej, która do 2015 roku jako pierwsza partia po upadku komunizmu rządziła przez pełne dwie kadencje. Opozycji niewiele pomogło nawet to, że w minionych miesiącach PiS zmagał się z wieloma skandalami we własnych szeregach" - konkluduje "FAZ". Reportaż z twierdzy PiS Przedwyborczy reportaż z Polski publikuje w piątek także berliński lewicowy dziennik "Die Tageszeitung" ("taz"). Autorka, Gabriele Lesser odwiedziła Kielce. Jak pisze, województwo świętokrzyskie, ze swoją stolicą, Kielcami, "jest twierdzą narodowo-populistycznej partii rządzącej, PiS". "W niektórych wioskach nawet 90 procent mieszkańców chce głosować na PiS. W samym mieście trochę mniej, ale w Polsce wybory wygrywa się na wsi" - pisze Lesser w "taz".O receptę PiS na sukces spytała sekretarza tej partii w województwie Andrzeja Prusa. "Rozmawiamy z ludźmi. Nasi kandydaci jeżdżą do wiosek. I za drugim czy trzecim razem przywożą rozwiązania miejscowych problemów" - mówi Prus, cytowany przez "taz". Dzięki temu - dodaje - rozpolitykowani rolnicy przekonują się, że PiS jest partią wiarygodną, która poważnie traktuje troski obywateli. Przekonuje też, że PiS stara się nie tylko walczyć z bieda w tzw. Polsce B i wspomagać gospodarkę, ale przede wszystkim "przywrócić ludziom ich poczucie godności". Anna Widzyk