"W prokuraturze stawił się Marek F., który usłyszał zarzuty i nie przyznał się do popełnienia przestępstwa z art. 270 Kodeksu karnego, odmówił składania wyjaśnień w tej sprawie" - powiedział dziennikarzom rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu Artur Krause. Rzecznik nie chciał podać, jaki konkretnie zarzut przedstawiono podejrzanemu, ani sprecyzować czy dotyczy podrobienia dokumentu czy posłużenia się nim. Krause powiedział jedynie, co jest przedmiotem śledztwa. "Sprawa dotyczy sfałszowania, podrobienia przed czerwcem 2014 r. w nieustalonym dotąd miejscu dokumentu w postaci postanowienia o zabezpieczeniu rachunków bankowych z 8 maja 2014 r. sygnowanym przez prokuratora Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy oraz posłużenia się tak przygotowanym dokumentem przed czerwcem 2014 r. w Komarowie na terenie Rosji" - podkreślił. Rzecznik poinformował, że w sprawie jest kilku podejrzanych, ale odmówił bliższych informacji. "Zarzut uważam za absurdalny. Prokuratura nie ma kompletnie żadnego dowodu na jakąkolwiek moją winę. Jest to kolejny atak i mam nadzieję, że ostatni rządu PO. To jest typowa gra polityczna, ponieważ postanowienie o przedstawieniu zarzutów zostało sporządzone w sierpniu, a przedstawione dopiero po wyborach" - powiedział dziennikarzom Falenta po opuszczeniu prokuratury. Falenta (wyraził zgodę na publikację jego danych osobowych) pytany przez dziennikarzy zaprzeczył jakoby posłużył się podrobionym dokumentem w kontaktach z rosyjskim kontrahentem. "Mało, nawet mnie tam nie było w tym dniu, w którym wskazuje prokurator" - dodał. Falenta powiedział, że cieszy się, że PO nie będzie już rządziła. "Rządy PO w wystarczający sposób zniszczyły moją wiarygodność. Myślę, że kolejne lata poświęcę na udowodnienie tego, że jestem niewinny" - mówił. Za fałszowanie dokumentów i posługiwanie się takim dokumentem grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. Śledztwo początkowo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy, która otrzymała materiały dotyczące sprawy z CBŚ w Warszawie. Do organów ścigania miała zawrócić się rosyjska firma KTK, zajmująca się wydobyciem i dystrybucją węgla, do której trafił sfałszowany dokument. Później postępowanie zostało przeniesione do Torunia, gdyż konieczne było przesłuchanie bydgoskiego prokuratora. Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy od czerwca 2014 r. prowadzi śledztwo w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej, w której były osoby związane z powiązanymi ze sobą firmami składywęgla.pl i MM Group. Zarzuty przedstawiono kilkunastu osobom, które miały dopuścić się oszustw, wyłudzenia podatku VAT i "prania" wielu milionów złotych. Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy śledztwo nie zakończy się w 2015 r. ze względu na konieczność przeanalizowania ogromnego materiału dowodowego. Biznesmen Marek Falenta jest też oskarżony ws. afery podsłuchowej (akt oskarżenia objął też jego współpracownika Krzysztofa Rybkę oraz dwóch kelnerów z warszawskich restauracji). We wrześniu prokuratura wysyłała sądowi akt oskarżenia w tej sprawie. Według prokuratury, motywy ich działania były biznesowo-finansowe. Śledztwo dotyczyło podsłuchiwania od lipca 2013 r. w kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Falenta, według śledczych, miał zlecić wykonanie nagrań dwóm pracownikom restauracji - Łukaszowi N. i Konradowi L. Za takie przestępstwo grozi do dwóch lat więzienia. Falenta nie przyznaje się do zarzutów. W aferze podsłuchowej nagrani zostali m.in. politycy Platformy: b. szef MSZ i b. marszałek Sejmu Radosław Sikorski, b. wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski, b. minister transportu Sławomir Nowak, b. minister sportu Andrzej Biernat, b. minister zdrowia Bartosz Arłukowicz i b. minister skarbu Włodzimierz Karpiński, b. wicepremier i minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska, b. szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz.