"Fakt" dotarł do dokumentu polskiej prokuratury, który szczegółowo opisuje stan przesłanych przez rosyjskich śledczych próbek krwi oraz tkanek pobranych od ofiar katastrofy smoleńskiej. Z cytowanego przez dziennik pisma wyłania się ogromny chaos. Przekazane przez Moskwę próbki pobrane od ofiar znajdują się w tak w fatalnym stanie, że nie wiadomo, czy biegli z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Sehna będą w stanie na ich podstawie przeprowadzić zlecone przez prokuraturę badania toksykologiczne pod kątem obecności alkoholu, środków odurzających oraz hemoglobiny tlenkowęglowej. "W przypadku większości z nich brakuje opisów na nakrętkach i metryczkach, napisy są często nieczytelne, a nalepki poodklejane! Wiele dowodów w pojemnikach jest byle jak pospinanych gumkami" - ujawnia "Fakt". "Dowody 727, 728, 729 i 730 połączone były gumką" - czytamy w dokumencie. "Opis na metryczce - brak, opis na nakrętce - brak". W takiej sytuacji w ogóle nie wiadomo, czy odpowiednie próbki rzeczywiście pochodzą od osób, do których w Moskwie zostały przypisane. "Mogę powiedzieć, że próbki przekazane przez Rosjan znajdują się w bardzo złym stanie i według wielu ekspertów przeprowadzenie zleconych przez prokuraturę badań może okazać się niemożliwe" - powiedział "Faktowi" mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.