Pierwotnie rekonstrukcja rządu była planowana na czas po wyborach do Parlamentu Europejskiego, w trakcie kampanii ministrowie, którzy kandydują, mieli wziąć urlop. W PiS pojawiły się jednak obawy, że padłyby oskarżenia o to, że ministrowie nic nie robią, tylko jeżdżą limuzynami. W tej chwili bliższy realizacji jest pomysł przeprowadzenia rekonstrukcji rządu tuż po rejestracji list wyborczych, czyli jeszcze przed <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-wielkanoc,gsbi,4121" title="wielkanocą" target="_blank">Wielkanocą</a> - czytamy w "Fakcie".Dziennik podkreśla, że ma to też związek z naciskami "Solidarności" na odwołanie Anny Zalewskiej. Jeśli do tego dojdzie, "PiS będzie zmuszone udawać, że minister edukacji odchodzi z powodu kampanii" - czytamy. A to pociągnie za sobą dymisje pozostałych ministrów ubiegających się o mandaty.Do Brukseli wybierają się też m.in. szef MSWiA <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-joachim-brudzinski,gsbi,1392" title="Joachim Brudziński" target="_blank">Joachim Brudziński</a>, minister ds. pomocy humanitarnej Beata Kempa czy wicepremier <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-beata-szydlo,gsbi,19" title="Beata Szydło" target="_blank">Beata Szydło</a>.Więcej w "Fakcie".