Gazeta przypomina, że parlamentarzyści zjeżdżają do Warszawy dwa razy w miesiącu. Posiedzenia Sejmu trwają wówczas trzy dni. Jednak politycy skracają sobie nawet ten krótki czas pracy. "Piątek cwani politycy zaliczają już sobie do weekendu. Jest regułą, że posiedzenia skraca się wtedy do granic możliwości, aby "spracowani" posłowie odpoczywali jeszcze dłużej" - pisze "Fakt" i dodaje - "Nie dość, że piątkowy harmonogram przewiduje pracę średnio do 15, to parlamentarzyści i tak uciekają wcześniej". W zeszły piątek - według dziennika - z pracy godzinę wcześniej wyszło aż 458 posłów. Tylko dwóch (jeden z PiS i jeden z SLD) wytrwało do końca posiedzenia. Według gazety od polityków roi się na dworcu kolejowym i na lotnisku już około godz 13. "Fakt" przytacza też wypowiedź jednego z posłów, Cezarego Kucharskiego z PO, który wychodząc z gmachu Sejmu podczas trwającego jeszcze posiedzenia powiedział: "Ja już nie muszę pracować".