Jak podaje gazeta, mężczyźni się bronią. Marcin K. twierdzi, że nie wiedział, z kim ma do czynienia. Katarzyna W. miała mu się przedstawić jako studentka o imieniu Majka. "Dawała pieniądze, ja robiłem zakupy i o nic nie pytałem" - relacjonował w rozmowie z"Super Expresem". Z kolei Krzysztof P., na którym ciąży zarzut wykorzystywania seksualnego nieletnich, przyznał, że zaimponowało mu, iż interesuje się nim dużo młodsza dziewczyna. Jego, podobnie jak Marcina K. Katarzyny W., miała poznać w Krakowie. Jak informuje "Fakt", Marcin K. miał udawać męża Katarzyny W. Liczył, że będą parą na stałe, ale jego plany pokrzyżował Krzysztof, który zaczął odwiedzać matkę Magdy. Obaj usłyszeli już zarzut poplecznictwa, czyli utrudniania śledztwa i pomoc w uniknięciu kary. Grozi im za to do pięciu lat więzienia. Bulwersująca opinię publiczną sprawa Przypomnijmy, że bulwersująca opinię publiczną sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według pierwszej relacji matki, dziecko porwano jej z wózka w centrum miasta. Na początku lutego ciało małej Magdy znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu. Proces rozpoczął się w lutym tego roku. Od tego czasu odbyło się kilkanaście rozpraw, na których sąd przesłuchał kilkudziesięciu świadków. Jednym z najważniejszych dowodów były opinie biegłych medyków. Według nich półroczna Magda zmarła na skutek gwałtownego uduszenia. Na tej podstawie prokuratura zarzuciła oskarżonej zabójstwo dziecka. Śledczy zarzucali Katarzynie W. także powiadomienie organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie - rzekomym uprowadzeniu dziecka - i próbę skierowania postępowania przeciwko innej osobie. Zdaniem prokuratury Katarzyna W. plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbowała zatruć córkę czadem. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Katarzyna W.: Jestem niewinna i nie zabiłam Magdy Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według niej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę i zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza. W poniedziałek prokurator zażądał dla podsądnej kary dożywotniego więzienia z ograniczeniem możliwości starania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie najwcześniej po 30 latach kary. Obrońca chciał uniewinnienia argumentując, że dowody nie dają podstaw do skazania. Sama oskarżona w ostatnim słowie oświadczyła, że jest niewinna, dziecko po prostu wypadło jej z rąk. - Mam świadomość tego, jak jestem postrzegana, jak został wykreowany mój wizerunek w mediach, natomiast kiedy zdarzył się ten wypadek, kiedy zmarła mi na rękach moja córka, nie wiedziałam co mam zrobić. Pierwszą osobą, której chciałam powiedzieć o tym, co się stało, był mój mąż Bartek - powiedziała.- Przepraszam wszystkich za to, że wprowadziłam ich w błąd. Przepraszam za to, że moje działania przyniosły negatywne skutki, ale jestem niewinna i nie zabiłam Magdy. Ona po prostu wypadła mi z rąk i to był wypadek. Dlatego proszę wysoki sąd o uniewinnienie - zakończyła.