Kiedy Przemysław Wipler starał się wyrwać funkcjonariuszom, policjantka chwyciła go za pasek i usiłowała zdjąć mu spodnie. Być może, spuszczając mu spodnie, próbowała ograniczyć jego możliwości ruchu. Po chwili policjant - stojący nad leżącym Wiplerem - zaciśniętą pięścią uderzył go jeszcze w brzuch. Potem poseł, skuty już kajdankami, siedział na chodniku ze spodniami opuszczonymi do połowy ud - opisuje "Fakt". Czy to standardowa procedura policji? - pyta gazeta. "Próba obezwładnienia" Wiplera przez funkcjonariuszkę - jak policzył "Fakt" - to 16 uderzeń gumową pałką. Leżący na ziemi poseł szarpał się i wyrywał - czytamy. Akt oskarżenia różni się od tego, co widać na ujawnionym przez "Fakt" i "Super Express" nagraniu. Śledczy twierdzą, że nie dopatrzyli się przekroczenia uprawnień przez policję.