Magdalena Rubaj opisuje na łamach "Faktu" kontrowersje dotyczące zawartych przez Bartłomieja Misiewicza, ówczesnego szefa gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza, umów na produkcje i emisję spotu reklamowego "MON - bezpieczeństwo". Kosztowało to resort 651 tysięcy zł. Misiewicz podpisując te umowy miał pełnomocnictwo Macierewicza. Tyle, że w budżecie resortu na ten cel nie było pieniędzy - pisze gazeta. Sprawę wykryli kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli w raporcie dotyczącym wykonania budżetu resortu obrony. "Kwota ta nie była wcześniej, przed podpisaniem umów, ujęta w planie finansowym MON na rok 2016. Plan finansowy MON zmieniono dopiero po zawarciu umów" - tłumaczy na łamach dziennika Zbigniew Matwiej, szef wydziału prasowego NIK. Więcej w "Fakcie".