Telefoniczna interwencja dotyczyła depeszy Polskiej Agencji Prasowej, w której autorka przytoczyła rozmowę z mieszkanką poszkodowanej w nawałnicy wsi Silno (woj. pomorskie). Według kobiety, mieszkańcy domagali się ogłoszenia klęski żywiołowej, aby mogli otrzymać większą pomoc, w tym ze strony wojska. "Sołtys odwiedza mieszkańców i monitoruje sytuację, ale żadnej pomocy tak naprawdę nie dostajemy" - stwierdziła poszkodowana w rozmowie z PAP, przytoczonej przez "Fakt". Pytanie o brak pomocy padło podczas jednej z konferencji prasowych przedstawicieli rządu. Jak czytamy w "Fakcie", nieprzyjemny dla rządu wątek zajął połowę czasu przeznaczonego na pytania, co bardzo zirytowało premier i Szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka. Premier nakazała natychmiastowe sprawdzenie sytuacji, a minister Błaszczak podkreślał istnienie "hierarchii organizowania pomocy": "Czy wieś Silno leży w jakiejś gminie? Czy z wójtem tej gminy pan redaktor rozmawiał? To proszę się wybrać!" - przytacza słowa Szefa MSWiA dziennik. Jak podaje reporter "Faktu", niedługo po konferencji, do kierownictwa PAP zadzwoniła zdenerwowana minister Elżbieta Witek domagając się wyciągnięcia konsekwencji. Powołując się na słowa informatora dziennik opisuje, że Witek zaapelowała także o unikanie "nierzetelnych publikacji, które stawiają rząd w złym świetle". Więcej w "Fakcie".