Dziennik ujawnia, że w zeszłym roku szef resortu zdrowia wydał na nagrody dla urzędników 1,6 miliona złotych. Każdy pracownik ministerstwa dostał więc średnio 3 tysiące złotych dodatkowego wynagrodzenia. "Za co?" - pyta "Fakt", wyliczając absurdy i uciążliwości dotykające polskich pacjentów. "W kolejce do specjalistów wciąż czeka się długimi miesiącami, a operacji można nawet nie dożyć, skoro termin bywa wyznaczany nawet za kilka lat. Nawet leki, mimo obietnic samego ministra Bartosza Arłukowicza, nie staniały" - podkreśla. Stwierdza też, że z roku na rok jest coraz lepiej, ale... tylko w resorcie Arłukowicza. "Jeszcze w 2008 r. średnia pensja w tym resorcie wynosiła 4 tys. zł. Cztery lata później pensja urzędnika wzrosła do 4,6 tys. zł" - przypomina.