"Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ostrzegła szefa rządu, że w jego ulubionej knajpie Lemongrass może dochodzić do podsłuchiwania. Pracował tam zresztą Łukasz N., który od ponad roku jest menedżerem w restauracji... Sowa i Przyjaciele"- pisze tabloid. Nie wiadomo, na ile poważne i umotywowane były sugestie służb co do bezpieczeństwa tego konkretnego lokalu. Niezależnie od tego, szef rządu diametralnie zmienił przyzwyczajenia. "Woli zaprosić do siebie i to nawet do KPRM, rzadziej na Parkową" - przyznaje anonimowo ważny polityk Platformy Obywatelskiej. Inny dodaje, że od tego czasu Tusk stał się "bardziej podejrzliwy niż Kaczyński z Macierewiczem razem wzięci". Menadżer Łukasz N., który najpierw pracował w Lemongrassie, a potem u Roberta Sowy, zawiązał bliskie kontakty z wieloma politykami PO. Według "Faktu" miał numery ich telefonów i zapraszał ich na imprezy.