Schemat wygląda w ten sposób: urzędnik zatrudnia się w administracji publicznej w wydziałach zajmujących się funduszami strukturalnymi z Unii Europejskiej, tam zyskuje wiedzę na temat wypełniania wniosków i pozyskiwania środków unijnych, a po kilku miesiącach pracy zatrudnia się w prywatnej firmie consultingowej. - Nie ma się czemu dziwić, skoro urzędnik w ministerstwie na początek dostaje 1,7 tys. zł brutto, a w sektorze prywatnym może liczyć na kilka razy tyle - mówi Marzena Chmielewska, ekspert ds. funduszy strukturalnych Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. By zatrzymać u siebie ekspertów ds. unijnych, ministerstwo zdecydowało się dać pracownikom podwyżki. Jak się nieoficjalnie dowiedziało "Życie Warszawy", od pierwszego czerwca urzędnicy otrzymali tysiąc złotych podwyżki brutto. Zgodnie z unijnymi wymogami Polska potrzebuje jeszcze ok. 4,3 tys. urzędników ds. unijnych. Unia zaleca, by na każdy milion euro unijnej pomocy przypadało ok. 2,5 urzędnika. W Polsce na jeden milion przypada w tej chwili jeden urzędnik. - W latach 2007-2013 Polska ma otrzymać 67 mld euro, czyli sześć razy więcej pieniędzy z Unii niż do tej pory. Jeśli administracja nie zadba o niezbędne kadry, to duża część pieniędzy może zwyczajnie przepaść - ostrzega Chmielewska.