Według niego, w porównaniu do expose poprzednich premierów, wystąpienie Tuska było najmniej konkretne. W opinii Migalskiego, to świadoma polityka. - Chodzi przede wszystkim o utrudnienie rozliczenia rządu Donalda Tuska w momencie, kiedy będzie oddawał władzę - powiedział Migalski. - Przez pierwszych 25 minut była to typowa "tusczyzna", żeby nawiązać do dulszczyzny. Mowa o zaufaniu, przełomie, miłości, przyjaźni, kooperacji - na wyraźnej kontrze wobec dwóch poprzednich lat rządów PiS-u - ocenił politolog. - To próba przykrycia słowami faktu, że uprawia się prawdziwą politykę. Myślę, że w tym przypadku nawiązanie do dulszczyzny jako zakłamania, jest uzasadnione. Przez ostatnie tygodnie Donald Tusk próbuje przykryć słowami, że uprawia normalną politykę - mówił Migalski. - Później - mówił politolog - nastąpiła już zasadnicza część expose, która jednak nadal była pozbawiona konkretów, a Tusk mówił każdemu coś miłego i sympatycznego. - Chciał po pierwsze dotrzeć z miłym komunikatem do wszystkich grup społecznych, a po drugie utrudnić jakiekolwiek rozliczanie go w przyszłości przez opozycję - powiedział Migalski. Politolog zwrócił uwagę, że Tusk unikał jakichkolwiek dat i liczb. Mówił o celach, ale nie o sposobie, w jaki mają zostać osiągnięte - zaznaczył. - To expose potwierdza moje przekonanie, że głównym celem Tuska jest prezydentura, czyli takie "dowiezienie się" w spokoju, w normalności, zaufaniu, do wyborów prezydenckich - podsumował Migalski. Jego zdaniem, expose Tuska jest zapowiedzią raczej zarządzania i administrowania, niż rządzenia.